Czekasz jeszcze?





Mam wielu przyjaciół. Jeszcze przed seminarium, a potem w czasie kiedy w nim już byłem, wielu
z nich mnie odwiedzało. Każda wizyta była inna. Ale szczególnie ciekawym doświadczeniem było samo czekanie na ich przyjazd. Bywało tak, że ktoś poza informacją: będę dzisiaj! nic więcej mi nie mówił. Więc ja wtedy sprzątałem pokój, układałem książki na regałach, biegłem do sklepu po ciacho. I potem – jak na szpilkach – czekałem na pukanie do drzwi, bądź telefon. Czekałem na moment kiedy wreszcie dojdzie do upragnionego spotkania. Wszystkie moje myśli i uczucia były skupione na tym czekaniu.

Bóg, na którego czekamy, również przychodzi. Dzisiaj. Do mojego i Twojego życia. Do takiego, jakie ono teraz jest.

Pierwsze przyjście Boga na ziemię dokonało się 2000 lat temu w Betlejem, kiedy stał się jednym z nas, Człowiekiem. 
I to wydarzenie będziemy wspominać już za niespełna 3 tygodnie.

Ale, adwent to czas, kiedy czekamy na jeszcze jedno przyjście Chrystusa – to w paruzji, czyli na końcu czasów, kiedy – jak czytamy w Biblii – przyjdzie w chwale, żeby odnowić ziemię i niebo, cały kosmos. Wtedy zło nie będzie miało już nic więcej do gadania. I to jest kolejny wymiar adwentu.

Ale, jest jeszcze jeden wymiar Bożego przyjścia. Bóg chce przyjść dzisiaj. Konkretnie, do mojego życia i mojej codzienności. Św. Jan Chrzciciel woła: prostujcie dla Niego ścieżki, przygotujcie Mu drogę! Nasza codzienność jest nieraz nieźle pokręcona, powykrzywiana przez grzech, nałogi, depresję, smutek, samowystarczalność. Może przez trudną sytuację rodzinną. Chorobę. Trudności finansowe. Może być ona tak poskręcana, że nie mamy już ochoty na spotkanie z Nim.

Bóg żeby do Ciebie przyjść potrzebuje Twojej zgody; nigdy nie wpadnie na dziko do Twojego życia. Prostować dla Niego ścieżki życia znaczy mówić Mu: tak, chcę, przyjdź!
Twoje życie i wybory, które codziennie podejmujesz przygotowują Cię – bądź nie przygotowują – na przyjście Boga i spotkanie z Nim. Warto dziś przez chwilę, kiedy wrócisz do domu po Mszy św., pomyśleć czy jesteś gotowa/y na Jego przyjście.

On przyjdzie w paruzji – i to prawda. Przyjdzie w chwili Twojej śmierci, Twojej osobistej paruzji – i to też prawda.
I przychodzi w Komunii świętej. Nie musisz czekać aż wyzioniesz ducha. Komunia Święta to idealny moment żeby Go spotkać. Żeby popatrzeć na te swoje pokręcone ścieżki i zaprosić Go na nie. Kiedy przyjmujesz Go w postaci Chleba, On żyje naprawdę w Tobie i daje siły by swoje drogi prostować.

Twoje życie samo się nie wyprostuje. Potrzebuje wysiłku z Twojej strony i Bożej łaski. Jak prostować swoje życie? Modlić się, czyli rozmawiać z Nim, mówić do Niego: Tato! Albo wołać: Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu! Dalej, spowiadać się, czyli budować swoje życie w inny sposób, już bardziej prosto. Czytać Pismo Święte. Pogadać z mądrym księdzem. Może wyjechać na rekolekcje, albo chociaż ich wysłuchać w Internecie (tu polecam Ci o. Adama Szustaka, który codziennie wypuszcza do sieci rozważania adwentowe, znajdziesz je na KLIK ).

Bóg – ja to uwielbiam powtarzać i powtórzę też dzisiaj – chce dla człowieka życia. Szczęścia. Nieba.
To jest możliwe w pełni tylko wtedy, kiedy my jesteśmy blisko Niego, a On blisko nas.

Św. Anzelm, w jednym ze swoich dzieł krzyczy wręcz do Boga: Jest nam tak źle bez Ciebie!
Bóg chce żeby było nam dobrze. Chce przyjść. Dzisiaj. W drugą niedzielę Adwentu. Kiedy już
w supermarketach grają christmasy. On chce przyjść do mojego i Twojego życia. Chce zadziałać.
Czy Ty też tego chcesz?

/ +

Komentarze

Popularne posty