Łap Go za nogi! [ homilia XXXIII N Zwykła ]
Nie zaskoczę Cię tym pytaniem, bo
pewnie nieraz już je z ambony od księdza słyszałeś. Ale zapytam Cię: czy
wiesz, że umrzesz? I to może nawet za godzinę, dwie, jutro, za 20 lat. A co by było, gdybyś dostał wiadomość od
Boga, że Ci się termin ważności na ziemi kończy jutro? Że jutro umrzesz?
Ja dużo o tym pytaniu ostatnio
myślę. Jakoś tak wszystko się na nie składa. To, co czytałem, o czym z ludźmi
rozmawiałem; katechezy, które w szkole prowadziłem… Parę dni temu zmarł jeden z
moich braci pallotynów, bardzo młody ksiądz. I złapałem się na takim myśleniu,
że przecież patrzę na śmierć jako na coś, co będzie, ale potem. Odkładam ją na potem. A jak przyjdzie dziś?
Bardzo lubię te słowa z Księgi
Mądrości, w których autor mówi, że śmierci
Bóg nie uczynił i wcale się nie cieszy z naszych cierpień. Bo przecież nasz
Bóg, to Bóg życia. On uwielbia życie. Sam jest jego pełnią…
Dzisiejsze Słowo jest bardzo takie „śmierciotematyczne”. Mnóstwo w Nim słów i znaków apokaliptycznych, które
odnoszą się albo do ważnych wydarzeń z historii Narodu Wybranego albo do dnia Sądu
Ostatecznego, który czy chcemy, czy nie –
nas czeka. Ogólny sens tych czytań jest jeden: Jezus wróci. Namacalnie. Fizycznie. Będzie paruzja. Będzie się działo!
A śmierć, której doświadczysz to tylko przystanek w drodze.
Księga Daniela. Prorok Daniel żył
w klimacie Niewoli Babilońskiej. Widział ucisk i śmierć. I w tym czytaniu mówi,
że ludzie zmartwychwstaną. Że Bóg mu
pokazał, że jest coś więcej. Że jest coś ponad doświadczenie śmierci. Że to
dotknie i nas. Może rzadko o tym myślimy, ale Kościół uczy, że po naszej śmierci, kiedy dokonujemy na
wieczność wyboru bycia z Bogiem (czyli stan Nieba) albo bez Niego (stan Piekła) będzie
jeszcze na „końcu czasów” Sąd Ostateczny. To taki finisz, podczas którego zmartwychwstaniemy, dostaniemy nowe
ciała (takie jak miał Jezus, czyli piękne, szybkie, przenikające materię).
I Jezus w Ewangelii dzisiejszej o tym mówi. W swojej mowie przedstawia
swoim uczniom, w krótkim zarysie,
przyszłość Jerozolimy i świata. Jerozolima,
jak wiemy z historii, została zburzona.
Dla Żydów to był mały koniec świata. Ale Jezus mówi jeszcze w dalszej perspektywie. Perspektywie
końca świata. I to nie będzie smutne wydarzenie dla tych, co są z Bogiem. To
będzie taka wisienka na torcie, kiedy Bóg „otrze z naszych oczu wszelką łzę, a
śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie
będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21, 4+).
To trudne sprawy są, te
eschatologiczne. Tu robię małą reklamę książce Hołowni i ks. Strzelczyka:
„Niebo dla średniozaawansowanych”. Polecam. Takie małe, zadanie domowe po
dzisiejszej Mszy, żeby doczytać!
Jak to wszystko odnieść do
swojego życia? Bo koniec świata jeszcze przed nami. Kiedyś. Ale to Słowo ma i
konkretny wymiar na dziś.
Bo Bóg chce Ci robić małe końce świata i zmartwychwstania i dzisiaj. Nie masz czasem tak, że żyjesz w poczuciu
jakiejś śmierci? Niby wszystko ok, auto masz, rodzinę masz i pieniądze są,
relacje, ale jednak coś Ci tam w środku
obumiera… dam sobie rękę uciąć, że tak masz. My potrzebujemy żeby Bóg nas dopompowywał życiem ciągle na nowo i nowo…
I to się dzieje, jeśli jesteś z Nim.
Planem Boga na Twoje życie
NIGDY NIE JEST cierpienie, śmierć, zło. Ale że my zawaliliśmy sprawę, że
zgrzeszyliśmy (i robimy to, co chwila) no to mamy. Codziennie wręcz na nowo
sobie Boga zabijamy i sami lecimy do śmierci, już za życia. A On ciągle powtarza: chcę dla Ciebie
życia, życia, życia! Więc jeśli
dzisiaj czujesz się bardziej, jak trup, to pamiętaj że Bóg jest ekspertem w
ożywianiu. Może Cię ożywić i dzisiaj. Potem, ożywi Cię w czasie zmartwychwstania.
Jeśli zabija Cię dzisiaj troska, lęk,
niepewność, to weź Boga łap za nogi i krzycz: „ożyw mnie!”. To jest
możliwe. Wiem, bo sam mi On to często robi.
Weź wyjdź dziś z Kościoła z myślą, że jest coś więcej i to coś więcej i
Ciebie dotyczy. Że śmierć nie jest
końcem. Ale bramą przejściową, jak na autostradzie. Zatrzymujesz się na
chwilę i jedziesz dalej. Że spotkasz się
kiedyś, face to face, z Jezusem. Nie wiem, jak Ciebie, ale mnie to niesamowicie
rajcuje! Bo to nie będzie smutne wydarzenie. To będzie radość!
Ja wiem, że codzienność jest trudna. Że trzeba żyć od pierwszego do pierwszego.
Że praca. Że rodzina. Że obowiązki. Że szkoła. Ale weź popatrz ponad to. Nie daj się załamać codzienności. Mimo to, kochaj
bardziej. Czekaj na Boga. Ucz się z Nim przebywać.
A jak Ci źle, wołaj jak psalmista dzisiaj:
Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje, a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie, bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie.
On nie pozwoli, byś pozostał w grobie.
Komentarze
Prześlij komentarz