Łam granice!
Wiele razy uczyłem się chodzić. Od nowa.
Powoli. Krok za krokiem. Czasem zaczynałem z pułapu tzw. „balkoniku”, czasem z
pozycji dwóch kul ortopedycznych. I najważniejsze w tym wszystkim było to, żeby pokonywać
swoje granice. Mówiłem sobie: „dzisiaj spróbuję podreptać do furtki”. I
dochodziłem. Potem, że przejdę 5 metrów poza podwórko. A potem, że za dwa dni to już
do domu sąsiada doczłapię… I to, że sobie te granice wytyczałem i je pokonywałem,
sprawiło, że z czasem odrzucałem kule. Owszem, bałem się. Bo mogłem się wywalić
i lipa. Bo przecież bezpieczniej było się nie ruszać. Ale, wiedziałem, że jak
nie przełamię swojej granicy, to nie będę chodzić. A potem może i biegać.
W relacji z Bogiem trzeba przełamywać granice. Swoje granice
myślenia o Nim, działania, schematy modlenia się, gadania z Nim. Bo On to jest bardzo
dynamiczna Osoba. Ciągle w ruchu. Ciągle spontaniczny. Nieschematyczny.
To weź dzisiaj popatrz na swoje granice. Może czas przestać
walić pięć litanii pod rząd, a zacząć przed Nim siedzieć w ciszy. Może?
I jeszcze. Abraham to był człowiek otwarty na nowe. Poszedł
w nieznany kraj. Posłuchał nieznanego Głosu. Wszedł w nowe totalnie
zaciekawiony. I stał się ojcem wiary. Nie symbolem skostnienia. A zaufania i
ciągłego ruchu wiary.
Bądź, jak Abraham. Idź w nowe. Nawet, jeśli Bóg Cię wzywa w
coś totalnie nieznanego, idź. Bo może jakoś sobie funkcjonujesz, chodzisz o
duchowych kulach. A Ty masz biegać! Ty masz latać!
+
Niech Pan Cię blogosławi i strzeże Drogi Księże Krzysztofie ♥
OdpowiedzUsuńBóg zapłać za każde słowo, za Twoje kapłaństwo, za to że JESTEŚ,
Chwała Panu!