Kochanka [ homilia ]
Kiedyś myślałem, że jak się idzie
na księdza, to trza być świętym. Trochę żyłem według takiego przeświadczenia.
Normalnie, można było by mnie postawić na ołtarzyku i zapalić świeczuszkę, taki
święty byłem. Na szczęście, z biegiem czasu zobaczyłem, że nie o to chodzi. Że wpisane w moje życie jest badziewie,
grzech, słabość.
Pamiętam, jak kiedyś w seminarium
poszedłem do mojego ukochanego ojca duchownego. Totalnie załamany, zgnojony,
smutny, zrezygnowany, bo znowu grzechy, bo mi nie wychodzi, bo Boga nie czuje,
bo jest źle… On tak mnie posłuchał, i powiedział słowa, które były jak obuchem
w łeb: „wiesz, zawsze, kiedy popełnisz
grzech, nawet ciężki, wyznawaj Jezusowi miłość”. Myślałem, że padnę. No jak?!
Potem zrozumiałem. Bo to pomaga poszukać przebaczenia Boga. Pomaga wyrwać się z
depresyjnego myślenia. Bo daje mnie i
Bogu szansę na przebaczenie. A Jego przebaczenie nie ma granic. Ciągle tego
doświadczam.
Ta dzisiejsza Ewangelia jest o przebaczeniu. O tym, jak nędza spotyka się z miłosierdziem i wszystko
kończy się przebaczeniem. Bóg
przebacza. Konkretnie. Zawsze.
Nie mogłem spać przez ten fragment. Jak już zacząłem o nim myśleć,
o tej dziewczynie, Jezusie, tym pisaniu na piasku, to mnie aż waliło po głowie.
Coś w mnie w tym uderza. Ta niesamowita prawda, że On przebacza.
Ale, wejdźmy w ten fragment.
Ta historia mimo, że włączona w
Ewangelię Jana, nie została przez niego
napisana. Ona jest takim późniejszym dodatkiem. Przez egzegetów jest tak ładnie
nazywana: „zagubiona perła starożytnej
tradycji”. A inni mówią o niej, jako ówczesnej kontrowersji. To taki
smaczek w ogóle jest. Tekst pojawia się dopiero w kodeksach z V wieku, kiedy
ludzie zczaili, że jest natchniony, że wyraża niesamowitą prawdę. Prawdę, która
dla starożytnych chrześcijan (skądinąd żyjących surowo), była szokiem. Bo to tekst o bezgranicznym miłosierdziu Boga.
W starożytności cudzołóstwo było na
równi z morderstwem, apostazją i kończyło się wykluczeniem z Kościoła.
Ludzie się bali, że przez ten tekst cudzołóstwo stanie się mniej poważne. Tak
się nie stało. Tekst ten pokazał jednak wielkość Boga.
Nie mamy czasu na wielką
egzegezę, wers po wersecie, choć ja bym chciał. Ale parę myśli Ci dam.
Cudzołóstwo w Izraelu popełniała kobieta zamężna albo zaręczona
współżyjąc z innym mężczyzną. Karę za taki czyn (śmierć) powinno ponieść
obydwoje, takie mieli prawo. Tutaj, z tą dziewczyną, nie pojawia się facet. Ni
ma, taki odpowiedzialny. Zostawił ją. Porzucił swą miłość.
Żydom nie chodzi wcale o cudzołóstwo tutaj. To pretekst do
oskarżenia Jezusa. Dziewczyna staje się
tylko zabawką. No bo, jak Jezus
uniewinni kobietę, zrobi to wbrew Prawu (o którym powiedział, że chce je
wypełnić). Jak ją skaże okaże się
dwulicowy (bo tyle gadał o miłości) i straci autorytet i narazi się Rzymianom
(Żydom nie wolno było nikogo zabijać).
Jezus pochyla się i pisze. Nie wiemy, co. Są jakieś
podania, legendy, które mówią, że niby grzechy tych ludzi, albo dziewczyny. To pewna czynność symboliczna.
Ona trwała długo. Jezus się pochyla
i pisze i pozwala wszystko skąpać w
ciszy. Pozwala ludziom wejść w swe serce.
No i końcówka. Ludzie weszli w te serca i zobaczyli, że nie ma tam
najlepiej. Nikt nie wali jej kamieniem. Według Pwt pierwszy cios powinien zadać
ten, kto był naocznym świadkiem zbrodni. Nikt tego nie robi. Jezus pokazuje im,
że oni sami mają, co nieco na sumieniu. Zajrzeli do serca i zobaczyli. Poszli
se. Została dziewczyna i Jezus.
I tu jest wow!
Święty Augustyn o tej chwili
napisał: „Pozostali tylko dwoje: nędza i
Miłosierdzie”. Z jednej strony
kobieta zniszczona przez swój grzech, potrzebująca rozpaczliwie
miłosierdzia, by móc dalej żyć (no bo
jak ona mogła się czuć? Wiedząc o swojej winie, myślała, że umrze; jej
kochanek, który przed chwilą ją trzymał w ramionach, teraz ją porzucił;
oceniona, poniżona, zawstydzona…), a naprzeciw
niej – On, wolny od grzechu, wcielone Miłosierdzie, które na nią czekało, by ją
podnieść.
Jezus do niej mówi: nie grzesz więcej. Grzeszyć, po hebrajsku: hamartein, oznacza dosłownie: chybić celu, zabłądzić, zgubić się. Jezus pomaga
jej zobaczyć siebie samą, jako zagubioną,
potrzebującą ratunku, jak zabłąkana owca, której życie zależy od pasterza.
Jezus poprzez swoje gesty pokazuje jej, że nie
przyszedł poniżać, ale ratować. Nie zabijać, ale ożywiać. Słowo Jezusa
uwalnia ją od potępienia i otwiera na nowe…
On ma tak samo, gdy chodzi o Ciebie. Ten tekst ma wymiar
symboliczny. Bo nie ma tu imienia dziewczyny. Możesz więc wstawić siebie na
miejsce tej dziewczyny. Weź się z nią utożsam,
obojętnie czyś facet czy dziewczyna. Masz
swoje porażki, nie? Pamiętasz chwile poniżenia, nie? Swojej niemocy, prawda?
Masz może jakiś grzech, który Cię przywala do ziemi od lat, co? Dobrze wiesz,
jak ona mogła się czuć. I wiesz co? Naprzeciw Ciebie stoi wcielone
Miłosierdzie. Jezus.
Weź pomyśl dzisiaj o tym, co albo kto jest Twoim kochankiem, któremu się
oddajesz? Dla Izraelitów cudzołóstwo łączyło się również z odejściem od
Boga. A więc weź popatrz na… rzeczy, hobby, uzależnienia, relacje, wspomnienia,
emocje, potrzeby – którym oddajesz się tak, że prowadzi Cię to do śmierci,
niewoli. Co sprawia, że się puszczasz…
Boga? Co lub kto to jest? Komu się oddajesz?
I weź zrób konkretną rzecz. Kiedy ja będę w imieniu nas wszystkich
składał na ołtarzu chleb i wino, Ty w
myśli złóż swojego kochanką, swoją kochankę. Powiedz Mu: „masz! I uwalniaj!”.
Weź uwierz, że On to może zrobić! Bo może!
Strasznie mnie porusza to Słowo.
Normalnie mnie rwie od środka. Bo ja
wiem, co i kto jest moją kochanką, moim ukochanym bożkiem z powodu, którego się
puszczam Jezusa. Ale wiem też, że moja nędza nie jest większa od Jego
Miłosierdzia. Bóg kocha. I to jest to!
I tak na koniec... Jesteśmy czasem, jak takie głupiutkie „łowieczki”. Włazimy w krzaczory. Beczymy. Ranimy się. A On wtedy przychodzi. Bo nie chce byśmy się gubili. Nie chce. On chce dobra dla nas. Weź Ty Mu się tylko pozwól podnieść.
Niech Twoja ręka będzie mi pomocą, *bo wybrałem Twe postanowienia.Pragnę Twojej pomocy, Panie, *a Prawo Twoje jest moją rozkoszą.Niech żyje moja dusza i niech Ciebie chwali, *niech mnie wspierają Twoje wyroki.Błądzę jak owca, która zaginęła; †szukaj swego sługi, *bo nie zapominam o Twoich nakazach. [ psalm 119 ]
+



Komentarze
Prześlij komentarz