Nie bądź galareta!






U niektórych ludzi wierzących pokutuje takie myślenie, przekonanie, że dobry katolik to umęczony katolik. Taki, który co chwila doświadcza krzyża, który się umartwia na potęgę, smęci i dołuje. Sam tak wiele lat myślałem. To nawet daje jakąś satysfakcję, takie umartwianie się. Bo się człowiek czuje taki szczególny. A to jest pycha.

A sercem chrześcijaństwa jest przecież zmartwychwstanie! Życie. I tak sobie myślę: dziś trza wyjść z grobu. Powtarzam: trzeba wyjść z grobu! Trzeba uwierzyć w zmartwychwstanie (a że nie wierzymy, to pokazuje chociażby nasz śpiew: pieśni o zmartwychwstaniu śpiewamy tak, jakby nam ktoś kota zabił).

Słowo pokazuje, co się dzieje, jak człowiek podejmie decyzję wiary w Zmartwychwstanie. Ta wiara zmienia perspektywę myślenia, działania, w ogóle wszystko!
O co chodzi w Zmartwychwstaniu? Nie o wskrzeszenie trupa, jak to było w przypadku Łazarza. 

M.in. chodzi o to, że Jezus ma władzę. Nad wszystkim. Że do Niego należy ostatnie słowo. Że On panuje nad każdym grobem. I może Twoje zwątpienie przemienić w głoszenie, w świadectwo, w autentyczność, w siłę.

Prawdziwe spotkanie z Jezusem zawsze skutkuje świadectwem i przemianą

Te dziewczyny z Ewangelii, one lecą od pustego grobu, żeby innym mówić o Życiu. Owszem, boją się. Dlatego Jezus staje przed nimi i mówi: „nie bój się!”. Jezus doskonale wie, że jesteśmy często jak takie galarety; trzęsą nami obawy, lęki, niepewności. A Jezus wchodzi w to wszystko i mówi ze spokojem: „cześć! Weź się nie bój. Jestem!”.

No i znowu św. Piotr. Pamiętasz, zdradził, nie? No się wypiął na Jezusa. A Dzieje Apostolskie dzisiaj pokazują Piotra pełnego dumy, powera, zawziętości, który nie boi się stanąć przed ludźmi, (którzy i jego mogą zabić, jak Jezusa) i mówić o Nim. Piotr mówi słuchaczom wprost: „Wy głupole! Zabiliście Życie, ale On się wam nie dał. Żyje! I działa. I wow!”. Piotr spotkał Jezusa i zobaczył, że nie ma spraw przegranych. Że można o Nim mówić, nawet z lękiem, nawet jak się człowiek wcześniej Go wyprze. Że Jezus buduje na słabych. I że naprawdę daje powera.

Tak do siebie wczoraj w wolnych chwilach mówiłem, a w zasadzie to mówiłem do Jezusa: „Jak ja bym chciał, żebyś mi się dziś pokazał. Jak tym dziewczynom. Jak apostołom. Że może byłoby by mi wtedy łatwiej Ci wierzyć…”. I jak tak dumałem, to zrozumiałem że nie o to chodzi. Że nie muszę widzieć. Wystarczy, że wierzę. Że On jest w Mszy. Że działa. Że jest w codzienności.

Wpuść Go. Niech Ci zrobi zmartwychwstanie. Niech da Ci życie. Wyjdź z grobu, z myślenia, że nic się nie zmieni. Żyj. Bo On się nie zgadza na to, żebyś został w grobie.

 Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim.

+


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty