Ufać, nawet jak szlag trafia!
Parę dni temu przegadałem parę godzin z dobrą znajomą. To
było tego typu spotkanie, które coś w człowieku zostawia. Tematów było wiele,
ale często krążyliśmy wokół relacji. Tego, że ich – bez względu na stan/profil
życia – potrzebujemy. I że relacje nie są łatwe. Potrafią ponieść, ale potrafią
i zbić.
Tak sobie myślę, że fundamentem każdej relacji jest
zaufanie. Jeśli zaufania nie ma, to relacja będzie patologią, strachem, chorą
zależnością, zniewoleniem. To się tyczy też relacji z Bogiem.
A Boże Słowo dziś jest o zaufaniu. Ewidentnie.
Jakby w kontraście, z Jezusem spotykają się dziś ludzie, którzy
ufają Mu na dwa różne sposoby. Ci pierwsi – z Galilei – którzy niegdyś Go
olali, teraz Mu ufają i Go przyjmują, bo widzą znaki. Bo się wiele przy Jezusie
dzieje, bo ma moc, bo robi wielkie „wow!”. To taki typ zaufania, który
potrzebuje znaków, ciągłego zapewnienia, szumu, dowodów. Zaufanie Bogu, które
bazuje na jakiejś mojej pewności, na jakichś znakach…
No i jest ten urzędnik. Gość w rozpaczy. Dziecko mu umiera.
I zamiast siedzieć przy nim, leci do Jezusa. Może leci z duszą na ramieniu, że
ostatnie chwile życia dziecka spędza na podróży. No, ale leci do Jezusa. A On
uzdrawia. Fajnie to Jan zapisuje: „Uwierzył człowiek słowu, które Jezus
powiedział do niego, i szedł z powrotem”. Gość nie potrzebował znaku. Jezus
nawet nie przyszedł. Uwierzył Słowu. Zaufał, bo wierzył, wbrew swoim
wątpliwościom. Zaufał, że jak Jezus mówi, że będzie dobrze, to będzie. Wbrew
wszystkiemu. To jest dopiero zaufanie!
I chyba o to chodzi. Żeby tak ufać. Bez względu na wszystko.
Czy jest to „wow!”, czy nie. Czy Go czujesz, czy nie. Czy szlag Cię trafia, czy
jest ukojenie. Ufać. Codziennie podejmować decyzję zaufania. Wsłuchiwać się w
Słowo. I wierzyć, że Jezus mówi prawdę. Że czasem potrzeba czasu, żeby to
zrozumieć.
Jak będziesz z Nim, to się tego nauczysz. W cholerę jest to
trudne, ale innej drogi, jak cierpliwe bycie z Nim, nie ma. Czasem trzeba pójść
do kaplicy i w ciemnościach, zgnojeniu, smutku z Nim siedzieć i mówić: „ufam”.
Bo „choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam, i dróg moich przed Nim chcę bronić” [
Hi 13, 15].
I jeszcze, co Jezus powiedział Faustynce:
„Twoim obowiązkiem jest zupełna ufność w dobroć Moją, a Moim
obowiązkiem jest dać ci wszystko, czego potrzebujesz. Czynię się sam zależny od
twojej ufności; jeżeli ufność twoja będzie wielka, to hojność Moja nie będzie
znać miary” (Dz. 548).
No!
+
Faktycznie Wow,piękne słowa! Dziękuję.
OdpowiedzUsuń