Nie zamulaj. Żyj!
Marek: 12,18-27
„Podczas gdy w dzieciach nie znajdziemy zbyt wiele dorosłości, w każdym dorosłym znajdziemy mnóstwo z dziecka”.
[ Walt Disney ]
Jest taka koncepcja w psychologii
– Wewnętrznego Dziecka. Bardzo trafna, uważam. Tak mi pasuje do dzisiejszego Słowa i refleksji z tym związanej. Poniżej pewne wyjaśnienie, o co w tym
chodzi:
Każdy z nas ma w sobie wewnętrzne dziecko, czyli część naszej osobowości powstałą we wczesnej młodości, która gra niezwykle istotną rolę w naszym życiu. W wielu sytuacjach kieruje naszym zachowaniem prowadząc do nieprzyjemnych emocji i dziecięcych zachowań. Wewnętrzne dziecko to ta wrażliwa część osobowości, której ludzie często boją się pokazać, aby nie zostać zranionym. Jednocześnie broniąc się przed zranieniem zapominają o tej głębokiej części siebie, która jest podstawą szczęścia, kreatywności, spontaniczności i intuicji. To dzięki niej czujemy kim jesteśmy i co lubimy w życiu robić. Jeśli osoba nie ma dobrego kontaktu z wewnętrznym dzieckiem, jego potrzeby mogą zostać nie spełnione- wtedy nieświadomie będziemy je spełniać poprzez innych ludzi.W życiu osoby, która dostrzega i akceptuje swoje wewnętrzne dziecko jest miejsce na zabawę, kreatywność, emocjonalność i marzenia, a z drugiej strony istnieje tam porządek, reguły, wymagania i praca. Dzięki właściwemu podejściu aspekty te mogą być zrównoważone”
[ cytat za: http://maciejgierasimiuk.pl/warsztaty/wewnetrzne-dziecko/ ]
Twój Bóg, to Bóg który uwielbia
życie. To zdanie do saduceuszy jest tego kwintesencją: Nie jest On Bogiem umarłych, ale żywych (Mk 12, 27). Saduceusze to
był taki odłam judaizmu. Bez wdawania się w szczegóły wystarczy rzec, że to
byli ludzie, którzy za bardzo nie wierzyli w sprawy duchowe. To co było
napisane, było obowiązujące. Nie wierzyli w zmartwychwstanie, w mistykę, w
życie ducha. Taka postawa szkiełka i oka.
My w kontakcie z Panem też czasem
tacy jesteśmy: skupieni na tym, co by przykazań nie przekroczyć, na tacę
rzucić, kiełbaski w piąteczek nie zeżreć, zapominamy że chodzi o coś więcej. O pewną
głębię w relacji z Bogiem. Bóg jest pasjonatem życia. I dlatego nie da się –
kiedy się z Nim jest naprawdę – smęcić i zamulać.
On uwielbia jak się cieszysz
życiem. Jak w sobie znajdziesz dzieciaka, który pełen zaufania idzie w świat,
bo wie, że On jest obok i czuwa.
Znaleźć w sobie wewnętrzne
dziecko – tak bardziej w optyce duchowości – znaczy: znaleźć w sobie
spontaniczność w relacji z Nim. Szczerość. Otwartość. Chodzi o zapraszanie Go do
wszystkiego. Masz ochotę dziś wylecieć w czasie deszczu na ulicę i tarzając się
w kałuży uwielbiać Pana? Dawaj! Masz ochotę pozbyć się trochę tego „dorosłego,
racjonalnego” lęku przed decyzjami, przed jutrem? Dawaj. Możesz żyć naprawdę z Bogiem. Nie
umierać.
Weź nie bądź chrześcijańska
ślamazara, która smęci. Weź żyj. Weź się uśmiechnij.
On jest Bogiem życia.
+



Witam, od dłuższego czasu śledzę Księdza blog i codziennie sprawdzam, czy nie ma kolejnego wpisu :) Dziękuję za każdy budujący, inspirujący i skłaniający do przemyśleń tekst. Żałuję tylko, że tak rzadko mogę słyszeć Księdza w realu :) pozdrawiam serdecznie Sylwia
OdpowiedzUsuńzapraszam do mojej parafii w Łodzi, to okazja będzie ;)
UsuńMam to szczęście, że jestem z parafii św. Pallottiego ;) jednak tak rzadko mam okazję uczestniczyć w Mszy św. z głoszonym przez Księdza kazaniem, niestety
Usuńwięc życzę wielu takich okazji :D
UsuńBardzo pozytywny wpis i strona. Dzięki
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń