Jezusowy idiota
Łukasz 9, 57-62
Tak na początek to nadmienię, że: piszę ten tekst bardzo do
siebie. No.
…
Gadam w tym tygodniu z moimi uczniami o problemie aborcji. I
ja ich przy okazji – świadomie – obrażam. Mówię im wprost, że jak chrześcijanin jest za morderstwem, to
jest dupa, a nie chrześcijanin. I może się niektórzy obrażają. Pewnie niektórzy
mają mnie za idiotę i gościa z ciemnogrodu. A niech mają. Dobrze mi z tym.
Bo chodzenie za
Jezusem nieuchronnie wiąże się z codziennym, krwawym bądź nie, męczeństwem.
Z wyrzeczeniem. Bo poza tym, że Jezus mnie bardzo love, tak jak nikt na tym świecie nie da
rady, to On jeszcze ode mnie wymaga. Wymaga wyrzeczeń. Pełnego serca dla Niego.
Konsekwencji.
Można iść za Jezusem,
ale w taki sposób bardzo light. Że
sobie Jezusa i Jego naukę modeluję tak,
jak plastelinę, w zależności od moich potrzeb i mego „widzi-mi-się”. Takie coś
jest strasznie słabe. To wtedy jestem
pierdoła, a nie chrześcijanin. Nie jestem Jezusowy.
Są takie trzy wymówki,
którymi mogę się karmić w człapaniu za Nim, co by mi nie było za ciężko. Mamy
to dziś w Ewangelii. Trzy słowa je reprezentują: „dokądkolwiek + najpierw + ale”.
1. Dokądkolwiek –
można się Jezusem zachłysnąć. A jak
opadną emocje, jak przyjdą trudy, to można Go zostawić. Bo nie jest fajnie.
Dobrze to widać u neofitów czasem. Spotkali Jezusa, jest haj, a potem
przychodzi szarówa dnia i niejednokrotnie istotne decyzje i wybory. I niektórzy
odpadają. Bo nie ma już duchowego haju.
2. Najpierw – chodzi
o to, że się wyszaleję, a potem za Nim polecę. Że pogrzeszę, se czasem zjadę na
pobocze, a potem, wrócę. Bo mi się należy. Bo sobie muszę popuścić. Najpierw zabawa, czasem grzech, a potem
Jezus. Przez to też można odpaść.
3. ALE – to jest
chyba najtrudniejsze słowo. „Kocham Cię Jezu nade wszystko, ale…”; „Jestem za
tym co mówisz, szanuję Twoją naukę, ale…”; „Zgadzam się z Tobą, ale…”. To jest bardzo
szatańskie słowo. Taka postawa rozwala
chrześcijaństwo.
A jaka jest Twoja
wymówka na dzisiaj? Hmm? Czym się okłamujesz?
Jezus jest piękny. Chrześcijaństwo
wymiata. Naprawdę. Ale nie jest łatwe. I żeby w pełni doświadczyć tej mocy,
mocy Jezusa, trza się pozbyć wymówek. Czasem dać Bogu kredyt zaufania. Zmagać się
z Nim, ale czasem zrezygnować z własnego zdania. Konfrontować się z różnymi
opiniami. Dopuścić do siebie myśl, że mogę myśleć źle. Że mogę się mylić. Dla zdrowia.
Nie dla poniżenia.
*
Jeśli pójdziesz za
Jezusem na serio i przyjmiesz Jego naukę na full – będziesz dla świata skończonym idiotą. Ale
wiesz co? Ja tam chcę być Jezusowym idiotą. Bo tylko On daje sens. Tylko On
daje światło. Tylko On daje niezmącony pokój. Nic i nikt więcej nie ożywia, tak
jak On. No nikt i nic.
*
A jak będzie ciężko, rób
jak Hiob. Teraz codziennie czytamy jego księgę. Uwielbiam ją. Bo to jest Słowo
o nadziei i zaufaniu. Hiob to był człowiek zaufania. Jak Mu się wszystko waliło i ludzie walili mu na głowę hejty, On ufał. Biadolił,
krzyczał, smęcił, ale ufał. Nawet, jak się skarżył: „Choć słuszność mam,
nie odpowiem, a przecież błagać będę o litość. Jeśli zawołam, czy mi odpowie?
Nie mam pewności, czy głos mój słyszy»”, to ufał. Nie rozumiał, ale ufał. W ciemno. I na tym wygrał.
*
Ufaj. Walcz. Broń
wiary. Żyj. Z Jezusem.
+
Komentarze
Prześlij komentarz