Konkretnie blisko
Łukasz 16, 19-31
Byłem tydzień temu w Kaliszu. Głosiłem
tam Słowo. I w ogóle to było mocne doświadczenie, bo był ogień. Bo była
naprawdę moc...
Mam tam w Kaliszu taką
zaprzyjaźnioną rodzinę, naprawdę, piękni ludzie. Mają Jezusa na twarzach. Bardzo
ich lubię.
I najmłodsza z nich wszystkich,
Marysia, nauczyła mnie tydzień temu
czegoś ważnego. Bo ja głosiłem to Słowo, i do ludzi trafiało, i było w
ogóle „wow!”, ale gdzieś tam w środku mnie, nie było mi „wow”. Tak zazwyczaj
mam, jak głoszę. Było mi z różnych powodów gorzej.
Po wieczornej Mszy, już trochę
zmęczony gadaniem, ściągałem z siebie szaty mszalne, kiedy Marysia przyszła do
zakrystii. Bez słowa podeszła i mnie przytuliła. Po prostu. Bez pytania. Tak o.
Czule, ciepło, z uśmiechem.
To był taki konkret, gest, rzecz
ważna. Małgosia w swoim bogactwie sympatii dała jej wyraz.
Bo chrześcijaństwo ewidentnie polega też na bliskości. Na tym, żeby ją
okazywać. Na tym, żeby poprzez nią działać. I dalej: w chrześcijaństwie potrzeba konkretnych czynów.
Ta przypowieść Jezusa jest – jak sądzę – o tym: że trzeba zauważać potrzeby ludzi, których mam obok i im wychodzić naprzeciw. Tak jak ta mała: Marysia wyczuła moją potrzebę czułości i ją okazała….
To nie jest Ewangelia o tym, że bogactwo jest złe. Nie. Bo mogę
mieć mercedesa i skończyć, jak ten bogacz. Mogę mieć zardzewiałego malucha i
skończyć jak ten bogacz. Czego temu
gościowi zabrakło? Zauważenia potrzebującego. Jeździł se tym swoim
mercedesem, ale nie miał chęci (i odwagi?) żeby do tego merca wziąć
śmierdzącego Łazarza. I to go zgubiło.
Ty też jesteś bogaty. Nawet jak nie masz merca, czy miliona na
koncie. Jesteś bogaty w różne możliwości. We wrażliwość serca. W czułość. Zdolność
pomocy. W wiele rzeczy jesteś bogaty, naprawdę. A obok Ciebie przemykają ludzie, którzy tego Twojego bogactwa potrzebują.
Wielu ludzi żyjących obok Ciebie to też tacy dzisiejsi Łazarze z najnowszymi
Iphonami w rękach: ludzie ubodzy w miłość, uwagę, zainteresowanie ich osobą,
wiarę w siebie.
I Ty jesteś tym, który może im pomóc. Nawet jeśli sam tej pomocy
dzisiaj potrzebujesz. Bo to w ogóle działa w dwie strony: wychodzisz do innych, to i do Ciebie ktoś wyjdzie.
Zachęcam Cię więc dzisiaj: zauważ potrzeby ludzi obok, i im pomóż. Inaczej
żeś dupa. Jak Twoja wiara nie ma wyrazu w konkretach, to po nic Ci ta wiara.
I nie trzeba od razu rzeczy wielkich.
Weź zaproś na herbatę znajomego,
który ma doła. Przelej 50 zł na jakąś organizację dobroczynną. Kup jedzenie
bezdomnemu i z nim pogadaj. Napisz sms’a do przyjaciela, że pamiętasz. Uśmiechnij
się do nieznanej osoby na chodniku…
Zacznij od małych rzeczy. Potem przejdź do wielkich. Wychodź naprzeciw
ludzkim potrzebom i dramatom.
Bo dobro wraca. Zawsze.
Nie czekaj, aż ktoś sam przyjdzie. Ty wstań, idź, dawaj dobro, a ono do Ciebie wróci. No.
Memento mori! Pamiętaj, że umrzesz! Te słowa nie mają w nas budzić strachu przed przyszłym sądem, lecz raczej inspirować do mądrego przeżywania naszego „teraz”. Życie na ziemi to czas budowania mostów miłosierdzia między braćmi, po których razem z nimi będziemy mogli wejść do raju. Ten czas jest krótki i trzeba go dobrze wyzyskać [ks. J. Maciąg]
+
PS. Poczytaj se jeszcze: KLIK.
Komentarze
Prześlij komentarz