Weź się ogarnij...
Łukasz 12,49-53
Usłyszałem kiedyś od mojego psychoterapeuty, że czasem trzeba komuś przywalić, żeby relacja
była zdrowa. Przywalić nie pięścią, a prawdą, szczerością. Powiedzieć, co w
środku siedzi, nawet jeśli by to miało kogoś zaboleć.
Jezusowa Ewangelia
też czasem boli. Jego Prawda boli. Konfrontacja własnego życia z Jezusowymi
Słowami boli. Dlaczego?
Bo my czasem żyjemy w kłamstwie.
Ten fragment dzisiejszy nie jest „miły”. Nie ma – patrząc tylko powierzchownie
– w nim przesłania o Bożej miłości. A jednak jest, jak się wejdzie głębiej.
Jezusowy nie-pokój
oznacza niezgodę Boga na moje życie w kłamstwie, błędzie, złu, w chorobie
duszy. Bóg mówiąc do mnie słowa Prawdy, może wybić mnie z poczucia złudnego
pokoju i serce zaniepokoić. Po co to robi? Żebym odkrył prawdziwy pokój. Prawdę.
Jezus nie przyklaskuje Twoim grzechom. Kiedy grzeszysz, nie
mówi: „spoko, nic się nie dzieje!”. Nie. On chce byś żył w prawdzie. I nie waha
się przed tym, żeby Ci dać duchowego plaskacza. Dla Twego opamiętania.
Św. Ignacy Loyola w Ćwiczeniach
zwracał uwagę, że niepokój może być upominaniem się Boga o nawrócenie człowieka.
Czasem tak bywa. Że Bóg skrobie mnie od środka niepokojem, bym się życiowo
ogarnął.
Weź popatrz, jak to u Ciebie dzisiaj z tym jest.
*
Pójście za Jezusem
rodzi określone konsekwencje. Nie zawsze miłe. Idąc za Nim, możesz być
przyczyną niepokoju ludzi obok, bo stajesz się znakiem innej rzeczywistości –
pięknej, ale wymagającej trudnych wyborów. I na to trzeba Ci się przygotować.
Ewangelia to nie „tanie hasła”. To petarda Prawdy. I czasem
może poparzyć - dla zdrowia.
*
W Starym Testamencie ogień miał dwa znaczenia. Po pierwsze
oznaczał: Bożą obecność. Bóg szedł w
słupie obłoku z Izraelitami. Okazywał im swoją bliskość i opiekę… Jezus chce
obrzucić Ziemię obecnością Ojca. Pokazać, że Bóg jest bliski. Może czasem to trudna bliskość (bo
niesie z sobą wymagania), ale niezwykle
potrzebna człowiekowi.
No i ogień oznacza oczyszczenie. Powoduje ból. Zdecydowanie
się na Jezusa, dostosowanie się do Niego (a nie odwrotnie) boli. Ale warto. Bo
życie wtedy jest smaczniejsze. Widzi się lepiej. Żyje się lepiej.
*
No, dzisiaj zrób se rachunek sumienia. Jak u Ciebie to wszystko
wygląda.
I nie bój się za nim iść. Nawet, jak Cię ludzie w związku z
tym oleją.
Idź za Jezusem. Warto.
Jezus przynosi miłość. Jeśli zostanie przez człowieka przyjęta, każdego doprowadzi do zbawienia. To jest cel obecności Pana na Ziemi. Jego miłość jest ogniem, który oświeca i ogrzewa. Oświecając pokazuje w człowieku to, co nieprawdziwe, zniszczone, podzielone, a równocześnie daje ciepło niezbędne do tego, aby człowiek pragnął przemiany mocą Słowa. Ogień, jaki będzie człowiekowi dany, którym Kościół zostanie poświęcony, jest Duchem Świętym.
Źródłem pokoju jest dotarcie do prawdy o tym, że Bóg mnie miłuje. Słowo Jezusa nie tyle rozdziera, czy dokonuje rozłamu, lecz pokazuje rozdarcie, ujawnia rozłam już istniejący. Jezus pragnie przebudzenia wewnętrznego człowieka. To przebudzenie jest faktem wówczas, kiedy nie jesteśmy obojętni na Jego Słowo; kiedy pozwala nam ono zobaczyć prawdę o nas samym i wprowadza w silne pragnienie wewnętrznej przemiany, za którym podążamy.
Jezus oczekuje jasnego opowiedzenia się za Nim. Jego chrzest był rozpoczęciem misji udzielania człowiekowi pokoju. Jego słowo, cuda, chleb są dla pokoju, jedności i zgody. Wówczas z człowieka zaczęło wychodzić to, co w nim było i jest: podejrzliwość, niezgoda, rozłam. To nie Bóg daje człowiekowi rozłam, lecz człowiek dotknięty wewnętrznie pokojem, który jest z Boga, a właściwie, jest nim On sam, uzewnętrznia to, co jest w jego sercu: niepokój, złość, gniew, bunt, sprzeciw, nieposłuszeństwo [ o. J. Pierzchalski SAC ].
Nie lubię czasownika "ogarniać", ale poza tym wpis w porządku.
OdpowiedzUsuńOj jak człowiek się czasem boi prawdy..
OdpowiedzUsuń