Nie włócz się!



Jan 4,5-42

Zacznę tę homilię bardzo banalnie. Wyobraź sobie, że łowisz złotą rybkę i – jak to złota rybka ma w zwyczaju – może ona spełnić Ci parę Twoich życzeń. Oto stoi przed Tobą możliwość spełnienia swoich najskrytszych pragnień. Co byś sobie zażyczył? Jakie pragnienia byś chciał spełnić?

A wiesz, że Bóg jest o wiele lepszy od jakiejś tam złotej rybki i może Twoje pragnienia spełnić? Bo najlepiej Cię zna. I wie, jak Ci serce posklejać i czym wypełnić i kiedy, żeby było dobrze.

Wchodząc w dzisiejsze Słowo, zatrzymuje mnie właśnie sprawa naszych pragnień. Oto Jezus – w tej arcydługiej dzisiaj Ewangelii – spotyka kobietę. To jest bardzo znaczące spotkanie i ma w sobie wiele treści i znaczeń, ja chcę się skupić na jednej myśli. Samarytanka to kobieta wielkich pragnień. Pragnie i fizycznie, bo przyleciała po wodę, ale pragnie i sercem, bo tyle mężczyzn  miała i żaden jej nie uszczęśliwił. Czytając dzisiaj wersję krótszą Ewangelii nie słyszymy tego dialogu, ale Jezus pyta ją o męża. Ta odpowiada, że nie ma. Bo miała pięciu, a obecny mężem nie jest. Kobieta weszła w tyle związków i spokoju nie może zaznać.

Dopiero po spotkaniu z Jezusem jej życie się odmienia. Dopiero w spotkaniu z Jezusem, pragnienia spotykają się z wypełnieniem.

Ważne jest też miejsce, w którym to spotkanie się dokonuje. Bo przy studni. Ksiądz Wróbel w Lectio Divina zauważa:

W tradycji Starego Testamentu studnia była ważnym miejscem spotkania. Rebeka zostaje spotkana najpierw przy studni przez sługę Abrahama i staje się później żoną Izaaka. Przy studni Jakub spotyka swą przyszłą żonę Rachelę. Także przy studni Mojżesz poznaje swą żonę Seforę. Na tej podstawie możemy wnioskować, że motyw studni, z której wypływa źródlana woda to symbol pierwszej miłości i zaślubin. Studnia jest także symbolem Tory – Prawa, z której wypływa wszelka życiowa mądrość.

Studnia to takie miejsce, gdzie ludzie się szukają, wzajemnie ubogacają, napełniają. To miejsce, do którego przychodzę żeby poczuć się dobrze, uspokoić, napoić. Kobieta ów przychodzi o takiej porze, że nikogo spotkać nie może, bo to nie na to czas. Jakby się wstydziła swojego życia i tego, że źle te pragnienia spełnia, bo pewnie o niej gadają (bo ma kolejnego faceta).

To tak krótko wchodząc w tekst. I teraz – trochę się utożsamiając z tą dziewczyną – weź sobie zadaj pytanie: jak Ty spełniasz swoje pragnienia? Czego pragniesz i jak to zaspokajasz? Co Cię dzisiaj napędza do życia i dlaczego? W Wielkim Poście trzeba sobie na to odpowiedzieć. Bo czasem robimy to źle. Mogę na przykład bardzo pragnąć tego, żeby ktoś mnie pokochał. I wchodzę w coraz to nowe związki, a nic z nich nie wychodzi. Albo jestem takim latawcem, co wszystkich zadowala, byle ludzie mnie pokochali. Mogę pragnąć bezpieczeństwa i ukojenia. I idę w ćpanie, albo w cowieczorną lampkę, dwie, trzy wina. Niby się zaspokajam, ale jednocześnie siebie niszczę.

Weź dzisiaj w ciągu dnia, pogadaj z Jezusem o swoich pragnieniach. Jakiekolwiek by one nie były. O tych bezbożnych też. Psalmista modli się w Psalmie 38:

Złamany i bardzo wyczerpany *jęczę, bo drży moje serce.Znasz, Panie, wszystkie me pragnienia *
i jęk mój nie skryje się przed Tobą.

Bóg zna Twoje pragnienia i może je napełnić. Trzeba Mu tylko pozwolić w nie wejść. Bo On przychodzi do Twojej studni (co jest w ogóle piękne, że Jezus robi krok, a nie czeka łaskawie aż ja ruszę swoje szanowne siedzenie). Jezus chce wejść w Twój dzień, codzienność, sprawy, pragnienia. I to zaspokajać. Trzeba mu tylko pozwolić.

A jak to zrobić? Henri Nouwen pisał: Najrozmaitsze pragnienia drzemiące w nas, a roztropnie kierowane, na pewno twórczo budują i doprowadzają nas do Boga. Weź dzisiaj Mu powiedz po Komunii np.: „Jezu, no tak bardzo chcę kochać. Mam w sobie takie mocne pragnienie bycia kochanym i kochania. Weź mi ogarnij. Bo ja jestem głupek i źle to robię, albo jeszcze nie najlepiej. Weź nasyć moje pragnienia”. A potem codziennie Mu to mówić na nowo. Gadać z Nim. Modlić się.

I w ogóle spróbować jakoś inaczej. Jeśli widzisz, że Twoje dotychczasowe sposoby spełniania pragnień nie działają, zmień je. Zmień je na Jezusa.

I zakończę Nouwen'em. To był w ogóle człowiek pełen pragnień. Uwielbiam gościa. Kiedyś przeżywał pewien trudny okres w swoim kapłaństwie i zapisał sobie takie oto słowa, jakby do siebie, ale i do każdego z nas:

Bóg obiecał Ci, że otrzymasz miłość, której szukasz. Bóg jest tej obietnicy wierny. A więc, przestań się włóczyć. Wróć do domu i uwierz, że Bóg ofiarowuje Ci wszystko, czego Ci trzeba. Całe życie byłeś zabiegany, szukałeś swej upragnionej miłości. Teraz czas skończyć z tymi poszukiwaniami! Uwierz wreszcie, że Bóg obdaruje Cię miłością, która zaspokoi wszystkie Twoje potrzeby i da Ci tę miłość na ludzki sposób. Zanim umrzesz, Bóg ofiaruje Ci najgłębsze spełnienie, jakiego można pragnąć. Tylko przestań biegać, a zacznij wierzyć i przyjmować.


+

PS. Koniecznie poczytaj Lectio Divina do tej perykopy: KLIK.

Komentarze

Popularne posty