wyjątkowo bliski
J 20,19-31
Wszyscy doświadczamy tego, że ludzie czasem zawodzą. Tak mamy. Czasem zbyt duże nadzieje w
ludziach pokładamy i się zawodzimy. To w sumie jest normalne. Bolesne, ale
normalne…
Bóg też się zawiódł i
wciąż zawodzi na swoich wyznawcach. Ciągle Go zawodzimy. Kiedy rozważam tę
dzisiejszą Ewangelię to widzę apostołów, którzy zawiedli Jezusa na całej linii. W sensie: zostawili Go, nie
wytrzymali; no, poza świętym Janem. On wytrwał. Ale reszta uciekła.
Jaki jest skutek tego zawodu? Apostołowie siedzą w
zamknięciu, zaryglowani przez własny strach. Czytania minionego tygodnia
pokazywały ciekawy kontrast: w pierwszych czytaniach uczniowie Jezusa głoszą Go
z mocą, w Ewangelii zaś trzęsą portkami. Siedzą
sobie w tym Wieczerniku i ze smutku umierają.
A Jezus w to wchodzi
z Miłosierdziem. Wchodzi mimo drzwi zamkniętych. Jego łaska, Jego Miłosierdzie
to jest taki duchowy Chuch Norris: rozwala
z kopa łaski te wszystkie smęty… zachwyca mnie to, że Jezus nie czyni im
wyrzutów. Nie. Staje po prostu i mówi: „pokój Wam! Działamy! Ruszamy! Bierzta Ducha
Świętego i jedziemy!”.
Bo Jego Miłosierdzie
polega na trosce o Ciebie, mimo że Go zawodzisz. Mimo, że nie dorastasz. On
się troszczy o Ciebie za darmo i walczy jak lew o Twoje serce.
*
Byłem w piątek na „Chacie”. Przeryczałem cały film. Nie wiem
dlaczego, jakoś tak mnie rozwalił. I pamiętam słowa Boga Ojca (tu w osobie
prześlicznej Murzynki), który mówi do głównego bohatera: „jesteś dla mnie kimś wyjątkowo bliskim”. Na tym chyba polega
Miłosierdzie, że On taką postawę ma wobec każdego swego dziecka: każdy z nas jest dla Niego kimś wyjątkowo
bliskim.
Warto łapać to Miłosierdzie. Każdego dnia. Nie tylko od
Święta. Bo tak bardzo go potrzebujemy.
+
Komentarze
Prześlij komentarz