Obdarty.
Jest
taka prawdziwa historia. Był sobie
pewien rabin, który miał syna. Chłopak ten miał jednak poważne problemy z samym
sobą. Któregoś dnia, nie wiadomo dlaczego, rozebrał się do naga, wyszedł do
ogrodu, upadł na czworakach i zaczął grzebać w ziemi, głośno przy tym
gulgotając, jak indyk. Robił to całymi dniami i tygodniami… Ojciec starał mu
się pomóc, ale ani jego błagania, ani pomoc specjalistów nic nie dała.
Wreszcie
przyjaciel rabina, widząc rozpacz ojca, zaoferował swoją pomoc. Udał się do
ogródka, ściągnął ubranie i zaczął gulgotać, jak ów chłopak. Przez parę dni nic
się nie zmieniało. Któregoś dnia przyjaciel rabina zapytał chłopaka: czy sądzisz, że byłoby w porządku, gdyby
indyk założył koszulę? Po paru minutach milczenia chłopak skinął twierdząco
głową i oboje koszule założyli. Minęło kilka dni i chłopak dał się przekonać,
że indykom wypada nosić również spodnie. I tak, powoli, przywrócił chłopaka do
normalności.
To
samo Jezus zrobił dla nas. On zrzucił ubranie
swojej boskości i stał się nagim Człowiekiem. Słowo stało się Ciałem. On wszedł
w nasze buty. Zniżył się. Ogołocił samego
siebie.
Podobnie,
jak ów chłopak z przytoczonej prawdziwej historii, my również mamy problemy z samymi sobą. Można je określić najpierw mianem
słabości. Tu wchodzą wszelkie
zranienia, które noszą nasze serca; smutek, depresje, nielubienie siebie.
Dalej, poważniejszy problem to grzech.
Grzech, to jedno wielkie „NIE!”, które Bogu mówimy. I to przynosi z sobą wiele
cierpienia, a w końcu: śmierć.
Tym
„NIE!” wobec Boga może być np.: pogoń za pieniędzmi. Nałogi: alkoholizm,
pornografia, seksoholizm. Nienawiść. Skłócenie w rodzinie. To nas od Boga
odłącza. Grzech sprawia, że padamy na
czworakach i grzebiemy w ziemi, zapominając że naszym celem jest Niebo.
Święta
Bożego Narodzenia to bardzo miły czas. Choinka, kolędy, zapach piernika,
prezenty… I to jest ważne. Ale to nie jest jego istotą. Dziś spotykamy się w
tej świątyni po to, żeby przypomnieć
sobie, że Bóg oszalał z miłości do mnie i do Ciebie. Widząc nasze grzebanie
się w grzechu, postanowił porzucić Boskie ubranie i paść na czworakach obok
nas. Postanowił nas zbawić, czyli
podnieść z tego, co nas do ziemi przygniata.
Na
tym polega Wcielenie, Święta Bożego Narodzenia – Bóg pada na moją ziemię po to, by mnie z niej podnieść.
Centrum
każdych Świąt stanowią spotkania. Te
z rodziną i przyjaciółmi – przy stole i choince; oraz te z Bogiem, szczególnie
podczas Mszy św. W czasie tej, która dzieje się teraz, przypominamy sobie, że Bóg chce dla nas życia. Że nie byłoby
krzyża, męki i zmartwychwstania, gdyby nie było Wcielenia. Dziś po raz kolejny,
teraz, Bóg mówi do każdego z nas: Dla
ciebie to wszystko!
W Komunii Świętej
dokona się to najintymniejsze z możliwych tu na ziemi spotkań z Bogiem, który dla nas się Wcielił.
Przyjmujemy Ją po to, by On mógł w sposób prawdziwy żyć w nas i działać w
naszym życiu. W
tej chwili, podczas tej Mszy św. Bóg pyta: a może założysz koszulę moich sakramentów?,
a
może ubierzesz i spodnie mojej łaski?
Dla tego, kto jest
samotny w te Święta
– a nie ukrywajmy, że dla wielu Święta to nie jest miły czas – Bóg przychodzi.
Niech ta Komunia Święta będzie dla nas doświadczeniem życia Boga w nas. O to Go
prośmy. O to, żeby pomógł nam po prostu pomógł.
Bóg zawsze działa z
poszanowaniem wolności
człowieka. Zawsze pyta: Czy mogę?
Boże Narodzenie to jest wyjście Boga do człowieka i pytanie: czy
mogę ci pomóc? Czy mogę pomóc wstać ci z ziemi? Decyzja zawsze należy
do każdego z nas osobiście.
Często
zdarza mi się słyszeć od ludzi: Bóg mnie nie rozumie. On nie wie, jak to jest. On nie wie, jak
mi źle w życiu jest. A właśnie, że
On wie i rozumie. Od kiedy Bóg się Wcielił, ja nie mam już prawa mówić, że
On nie rozumie. Rozumie. Doskonale. On wie, jak to jest. Wie, jak to jest
chodzić w moich butach.
Bóg przychodzi
dzisiaj do mnie z propozycją powrotu do normalności – czyli stanu łaski i szczęścia;
bycia z Nim. Czy ja chcę doświadczenie przyjścia Boga uczynić prawdziwym?
Komentarze
Prześlij komentarz