Gdy umiera mi Bóg... [ Kazanie pasyjne V ]
A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: «Patrz, woła Eliasza». Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: «Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć [z krzyża]». Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha. [ Mk 15, 33-37 ]
Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu. [ Mt 27, 57-61 ]
Śmierć człowieka ukrzyżowanego mogła nastąpić z różnych przyczyn: z upływu krwi, z powodu gorączki, z głodu i
pragnienia. Zgon w następstwie ukrzyżowania zależał od stanu wyczerpania
skazańca i ułożenia ciała. Większość badaczy podejrzewa, że agonia na krzyżu trwała na ogół kilka
godzin, najczęściej trzy – cztery, ale mogła się przedłużyć nawet do kilku
dni. U Jezusa poszło to szybciej, bo był
już wyniszczony… Agonię skracało połamanie
nóg poniżej kolan, gdyż ofiara nie mogła już wtedy podciągać się dla
nabrania powietrza. Można powiedzieć, że był to swego rodzaju akt miłosierdzia
dla skazańca, bo zgon mógł wtedy nastąpić w ciągu 10 – 15 minut. Jeden z kardiologów,
prof. Sinkiewicz podejrzewa, że Jezus
zmarł stosunkowo szybko, po upływie trzech – sześciu godzin od ukrzyżowania.
Ale przede wszystkim właśnie dlatego, że był wyczerpany torturami i nie mógł
zbyt długo oddychać.
Tuż przed śmiercią Jezus wydał głośny okrzyk i zwiesił głowę, co
uznano za objaw zgonu. Według prof. Sinkiewicza zwieszenie głowy może świadczyć
o dodatkowej, nagłej przyczynie zgonu. Właśnie wtedy mogło dojść do pęknięcia ściany lewej komory serca z wylaniem się krwi
do worka osierdziowego. Prawdopodobnie nastąpił wtórny zawał serca.
Zgodnie ze zwyczajem śmierć Chrystusa potwierdzono, przebijając
włócznią jego bok, w następstwie czego z zadanej rany wypłynęły „krew i
woda". Można być zatem pewnym, że takiej kaźni nie można było przeżyć.
Tak to wyglądało z medycznego,
ludzkiego, fizycznego punktu widzenia. To
taka „krwawa wisienka na torcie” męki, którą Jezus dla mnie i dla Ciebie
postanowił przejść…
Pewnie słyszałeś o św. Teresie z Kalkuty. Znamy ją jako świętą,
poczciwą, skromną kobietę, która zawsze się uśmiechała, dla każdego miała czas
i niewątpliwie – niosła Boga każdemu, z którym się spotykała. Ta święta napisała kiedyś takie słowa,
opublikowane dopiero jakiś czas temu:
„W mojej duszy tak wiele jest sprzeczności. – Tak dominująca tęsknota za Bogiem – tak dojmująca, że bolesna – nieustanne cierpienie – a mimo to jestem przez Boga niechciana – odrzucona – pusta – bez wiary – bez miłości, bez zapału. – Dusze mnie nie pociągają. – Niebo nic nie znaczy – dla mnie wygląda jak puste miejsce – myśl o nim nic dla mnie nie znaczy, a mimo to ta dręcząca tęsknota za Bogiem. – Bardzo proszę o modlitwę, żebym wciąż się do Niego uśmiechała mimo wszystko. Bo jestem tylko Jego – więc On ma wszelkie prawa do mnie. Jestem całkowicie szczęśliwa, że jestem nikim nawet dla Boga” (Pisma, s. 232-233).
Nie wiem, czy Ciebie, ale mnie zawsze porusza, uderza to Jezusowe
wołanie: Boże mój, Boże mój, dlaczego
mnie opuściłeś… Czy i Ty masz takie chwile w życiu kiedy wydaje Ci się,
że Go już nie ma? Ile razy Ty wołasz do Boga i myślisz, że Go nie ma? Dzisiaj
chcę Cię zaprosić do zderzenia się z tym doświadczeniem, doświadczeniem śmierci Boga. Takiej osobistej. W Twojej
codzienności. Czy zdarzyło Ci się tak wołać? Tak boleśnie wołać do Boga, że
brakło Ci tchu? Czy masz do tego odwagę? Bo jeśli Jezus tak wołał to możesz i Ty… Kiedy doświadczasz w codzienności, swojej osobistej śmierci Boga,
spójrz na Jezusa. Co On robi? Cytuje
Psalm 22.
Jezus wisząc na krzyżu cytuje tylko jedno, pierwsze zdanie Psalmu
22, który Żydzi mieli obowiązek
odmówić nad każdym spotkanym umierającym człowiekiem, a nawet zwierzęciem.
Chrystus umiera, a nikt ze stojących dookoła tego psalmu nie odmawia. On sam zaczyna więc odmawiać go nad sobą
i jednocześnie, właśnie tym psalmem, potwierdza
wszystkie proroctwa o sobie. Psalm 22 mówi przecież: „przebodli ręce i nogi
moje”, „moje szaty dzielą między siebie”, „los rzucają o moją suknię”.
Wszystkie starotestamentalne proroctwa, które mówią o Chrystusie, Mesjaszu
wiszącym na krzyżu, zawarte są w psalmie 22. Jezus cytując ten psalm ogłasza, że jest Mesjaszem. Że jest zwycięzcą.
Że to nie koniec.
Jezus cytuje w swojej udręce
Psalm 22. Który nie jest psalmem depresyjnym. Psalmem, który mówi o porażce.
Mówi o zwycięstwie. Bo kończy się takimi
słowami, jak: „Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę
pośród zgromadzenia”, „Dzięki Tobie moja pieśń pochwalna płynie w wielkim
zgromadzeniu” i jeszcze „A moja dusza będzie żyła dla Niego”.
Jezus może po prostu nie zdążył odmówić psalmu w całości. Ciało Mu nie
pozwoliło. Skonał szybciej. Oddał ducha w ręce kochającego Go Ojca. Ale… dokończył ten psalm trzy dni później, nie
słowami, ale swoim zmartwychwstaniem. Pokazał, że ból, cierpienie, śmierć, krew, pot, łzy, Twój grzech który wziął na
siebie – że to nie jest koniec. Że On na to nie pozwoli. Że On nie zgadza się
na to, żeby to był koniec.
Czy dziś, w Niedzielę Palmową czujesz, że Bóg Ci gdzieś się zagubił, że
Ci umarł? Czy chcesz wyć z bólu? Chcesz? To wyj. Wyj z całych sił. Przed
Nim. Trza se pozwolić na ból. Na krzyk. Nie
udawaj potulnego przed Bogiem. Bądź szczery. Jeśli Cię serce boli, to nie mów Mu, że jest wszystko O.K. Jeśli
musisz, wołaj, jak Jezus: Boże czemu Cię nie ma!? Gdzie jesteś???!!! Tak wołali rodzice, którym
zmarła Julka. Tak wołał Janek,
którego dziewczynę zgwałcono. Tak woła
chyba każdy, kogo dotyka jakiś dramat…
ALE. Jest to ważne ale. Czy dopuszczasz do siebie myśl, że to
jednak nie koniec? Że Bóg może Ci na
chwilę w życiu umarł, na chwilę się schował, że ta trudność, która Cię gniecie,
to jest tylko na chwile. Czy dopuszczasz do siebie myśl, że może jednak Jezus zmartwychwstanie? Że
ta Niedziela Wielkanocna za tydzień może przynieść Ci pokój? Dopuszczasz taką
myśl?
Może Twoje serce dzisiaj to taki jeden wielki grób. Ciemno tam,
zimno, może śmierdzi wilgocią. Może Ci się serce od środka rozkłada. Może masz w sobie jakąś wielką dziurę,
która krzyczy, która pragnie, która szuka… Wiesz co trzeba zrobić? Trzeba tam, w sercu, złożyć ciało Jezusa.
Pozwolić, żeby Ci Bóg do serca zszedł. I
w ciszy czekaj. Ja myślę, że po tym, jak Jezus skonał, jak już przestało
grzmieć, jak już zasłona w Świątyni się rozdarła, to tam na Golgocie było bardzo cicho. Że świat wstrzymał oddech. W jakimś szoku, podziwie, niezrozumieniu,
że jak to tak, że Bóg umarł… Poczekaj chwile. Nie chciej od razu skutków.
Przyjmij Go do serca, ale bądź
cierpliwy. Zakrzycz, ale potem się
wycisz i czekaj. On zadziała. Ma czas. Zmartwychwstał
też po kilku dniach. Może chciał przez to dać szansę na wyciszenie, na
złagodzenie bólu, szoku. Może chciał żeby za Nim zatęskniono.
Może i Ty czujesz, że Boga nie ma, ale to po to jest byś za Nim
zatęsknił i zaczął Go szukać?
Bóg może mi w życiu umrzeć i mogę Go już nie szukać. Mogę jak Józef z Ewangelii – skądinąd uczeń
Jezusa, ale chyba jednak niedowiarek – ściągnąć ciało Jezusa z Krzyża, owinąć w
czyste płótno, schować je w grobie i odejść. I nie czekać. Mogę się na Boga obrazić, że mi źle w życiu i odwrócić się na pięcie.
A mogę też jak te dwie Marie przycupnąć przed grobem i wpatrywać się w
ten grób. One z pewnością miały doła. Cierpiały. Bolało je. Odszedł ktoś
kochany. Ale siedziały i gapiły się na
grób. Możesz w swojej pozornej
śmierci Boga czekać na zmartwychwstanie. Pozornej, bo On żyje. Bóg nie umarł.
I myśl ostatnia. Te wszystkie kazania pasyjne, które wygłosiłem, a
których słuchałeś; te wszystkie drogi krzyżowe, Msze św., spowiedzi,
nabożeństwa, Kościół – to byłoby jedną
wielką komedią i głupotą, gdyby On rzeczywiście nie powstał z martwych. Św. Paweł powie: „Jeżeli Chrystus nie
zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara” (1 Kor 15,17). Daremne jest Twoje bycie tutaj, jeśli On nie żyje…
Ale na szczęście, On żyje. Bóg
nie umarł. Żyje. Ja to wiem. Ty to wiesz. Twoje serce to wie. Bo przecież
tu jesteś. Jest On. I co dalej? Teraz
czekamy. Aż przyjdzie. Przed Tobą Triduum i poranek Wielkanocny. Czekaj na
Niego. Przyjdzie. Zapuka Ci w serce. Od środka. Jeśli tylko Mu pozwolisz.
Pamiętaj, Jezus zmartwychwstał. Pokonał śmierć. I na Ciebie czeka zwycięstwo! Śmierć nie jest końcem. Końcem jest życie.
Wieczne życie. Pamiętaj, że jesteś
oczkiem w głowie kochającego Cię Boga. I to dla Ciebie, w najbliższą
niedzielę, zmartwychwstanie.
/ +
Komentarze
Prześlij komentarz