Głodnyś? J 6, 23 - 35
J 6, 23 – 35
Na początek małe
ćwiczenie. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że złowiłeś złotą rybkę, która – podobno
–ma spełnić jedno Twoje życzenie. I odpowiedz sobie na pytanie: czego chcę? Czego w tej chwili, w tym
miejscu życia, w jakim jestem, chcę? Czego
pragnę? Jakie pragnienia mnie napędzają?
Masz już swoją
odpowiedź. Chcę Ci dziś powiedzieć, że Bóg
pragnie dla Ciebie WIĘCEJ. Cała ta dzisiejsza homilia mogłaby się zamknąć w
tym jednym zdaniu: Bóg chce Cię nasycać.
Ale czy Ty czujesz głód?
Bóg chce nakarmić Twój głód serca, duszy.
Bo owszem – pragnąć możemy tego, co
dotykalne (pieniądze, dom, nowy tablet), ale i tego, co nieuchwytne dla ciała – spokoju serca, bezpieczeństwa, ukojenia, pocieszenia, radości, miłości.
Pragnienie tego, co dotykalne, tymczasowe, na teraz i pragnienie tego, co
trwalsze. Obrazy tych rzeczywistości mamy w dzisiejszych czytaniach.
Pierwsze. W ST mamy obraz Narodu
Wybranego, który wędruje po pustyni, i – jak to ma w zwyczaju – narzeka. Bo
jest głodny. Bo łażą po pustyni i nie wiadomo kiedy dojdą do Kanaanu, czyli
Ziemi Obiecanej (jeśli w ogóle dojdą). Narzekają, bo mimo, że w Egipcie było źle, była niewola, to oni
mieli, co jeść, a oni tu głodem teraz przymierają. Wracają myślą do tego, co było i pozbawiają się ufności w to, że Bóg o
nich dba. No to, Pan ich karmi. Zsyła im przepiórki, a potem mannę. Bóg zadbał o ich potrzeby. Dla mnie to
jest obraz bardzo wymowny – że Bóg wie,
czego mi trzeba i zadba o moją fizyczność.
I czytanie z
Ewangelii. Ta dzisiejsza scena rozgrywa się chwilę po tym, jak Jezus rozmnożył
dla ludzi chleb i ich nakarmił. Po tym,
jak zadbał o ich głód ciała, zadbał o głód serca. Jezus wiedział, że ci ludzie, którzy są obok Niego, potrzebują czegoś
więcej. Nauczał ich więc, dawał im
swoje słowo, mówił o Niebie, pozwalał spojrzeć w szerszej perspektywie na
rzeczywistość. A wszystko dlatego, że serca ludzi, którzy byli obok byli
obok, były głodne.
Masz tak czasem, że Cię od środka coś
zżera, że ludzie którzy Cię otaczają nie dają Ci tego, co trzeba? Że dopiero co
kupiłeś sobie Iphona 6’, zakończyłeś studia, dostałeś emeryturę, a mimo to,
życie nie jest takie, jak chcesz? Że ciągle Ci czegoś brak? Może masz. Ten głód to jest głód Boga i tego, co On
Ci chce dać. Bo są takie
pragnienia, które może tylko On nasycić. Ludzie nie nakarmią nas swoją
miłością tak, jak tego chcemy. Tę głębię może zasypać tylko Bóg.
Jak się dać Bogu nakarmić? Trzeba się przyznać, że to co mam, mi nie wystarcza.
Że może ja sobie nie ze wszystkim radzę, i pomimo dobrej pracy, kochanych
przyjaciół, wciąż czuję wewnętrzne
ssanie, które nie daje mi spokoju. A jak
już się do tego przyznam, to pójść z tym do Niego. I powiedzieć: „no,
jestem głody. Potrzebuję czegoś więcej”.
Jezus mówi, że kto do Niego przychodzi nie będzie już
głodny. Że On daje Chleb, który syci
duszę. I że jest Nim On sam. Chodzi tu oczywiście o Komunię Świętą. O Boże Ciało. Kiedy ją przyjmujesz, kiedy Go przyjmujesz, to Bóg Ci schodzi w
dół Twojej głębokiej potrzeby, pragnienia miłości i ją zasypuje. Powoli.
Sukcesywnie. Z poszanowaniem Twojej wolności.
Do tego Cię dziś
zachęcam. Daj się Bogu nakarmić. Jeśli możesz przyjąć Komunię – idź po
Nią. Idź po swojego Boga. Jeśli z jakichś powodów nie – leć do spowiedzi. Jeśli
i to nie jest teraz możliwe – proś Go o przyjście w sposób duchowy, do tego, co
Ci dziś woła o Boga.
I tak na koniec…
W starożytności panowało takie przekonanie,
że człowiek staje się tym, czym się żywi. Dziś ono odżywa w hasłach wielu
popularnych programów dietetycznych. Wiesz, przyjmując Ciało Chrystusa stajesz się Nim, przyjmujesz Jego życie, Jego orędzie, Jego miłość, trwasz w Nim,
dzielisz z Nim Jego życie.
Chleb Boga zaspokaja wszelkie głody,
daje siłę do pokonywania zmęczenia, zmusza do przekraczania własnych ograniczeń
i poszukiwania autentyzmu i życia w prawdzie. Przyjmując Boga, czynisz swoje
życie boskim.
Przyjmując Boga,
stajesz się, jak On.
Komentarze
Prześlij komentarz