Rozklekotane serce. [ Homilia XXII N Zw ]
Wiara jest istotna w życiu. Jest wręcz niezastąpiona. Myślę, że
każdy z nas o tym wie. Że z Bogiem to
jest po prostu łatwiej. Że Bóg to nie jest jakieś opium – jak twierdził
Karol Marks – bo Bóg to Osoba, która wnosi w Twoje i moje życie… Życie właśnie.
To, że jesteśmy tu i teraz, przed Nim, w
czasie Eucharystii, znaczy to, że Go znamy i Go potrzebujemy.
W wierze, w relacji z Jezusem, chodzi o to, żeby moje serce, cały ja,
spotkał się z sercem Boga, z całym Nim.
Ale jest pewne niebezpieczeństwo. Że potraktujemy Boga nie jako partnera do
relacji, ale kogoś, kogo zamknę w swojej
religijności. Jak zrobili to faryzeusze z dzisiejszej ewangelii. Faryzeusze
to była frakcja, elita w państwie Żydowskim, która doskonale znała Pismo Święte.
Znali wszystkie przepisy, jakie w sobie zawierało. I według nich postępowali.
Pewnie chcieli dobrze, ale w jakimś momencie swojej wędrówki z Bogiem, zaczęli Go w tym Prawie zamykać, ograniczać
Go. Weszli w duchowość, która ja nazywam duchowością „JEŚLI”.
To jest taka relacja z Bogiem,
kiedy wszystko w rozmowie z Nim
poprzedza JEŚLI. JEŚLI wystarczająco dużo się pomodlę, to Bóg da mi to,
czego pragnę. Nie otrzymam Bożej Łaski, JEŚLI sobie w jakiś sposób na nią nie
zasłużę. Bóg mnie nie polubi, JEŚLI nie będę idealny, bezgrzeszny…
Takie JEŚLI, to jest jedna wielka NIEWOLA. To strach. To brama,
która zamyka mnie na doświadczenie zbawienia, doświadczenie tego, że Bóg ZA DARMO daje mi nowe życie, że kocha
mnie za darmo. Św. Paweł napisał w swoim liście, że otrzymaliśmy ducha przybrania za synów, otrzymaliśmy możliwość
bycia blisko z Bogiem, a nie życia według warunków, które często sobie sami
wymyślamy…
Dzisiaj Bóg zachęca Cię: wejdź w duchowość BEZ „JEŚLI”.
Pamiętasz przypowieść o synu
marnotrawnym? Wziął majątek ojca,
pobawił się, wszystko stracił, totalnie się zgnoił i w końcu wraca do taty. Bez
niczego. Z pustymi, brudnymi, grzesznymi łapskami. Nie ma czym przekonać ojca, że jest warty przebaczenia. Ma tylko
swój syf, grzech… i to ojcu daje. A on mu przebacza. To on, ojciec synowi, rzuca
mu się na szyję. Zabiera mu jego
zgnojenie, by obdarzyć wolnością.
Do takiej duchowości Bóg zachęca. Do takiego kroku. Do takiej ufności!
Jezus mówi dziś jeszcze, że to w sercu jest siedlisko wszelkiego zła,
które mi się w życiu zdarza. Że to nie jest tak, że to ten drugi jest głupi i
wszystkiemu winien, ale że to ja mam
problem ze sobą. Problem ze swoim sercem. W języku biblijnym, serce to symbol mojego wnętrza, to takie
miejsce we mnie, gdzie mieszczą się moje myśli, uczucia, wola… I czasem to
serce szwankuje. Ono wymaga napraw. Jest podziurawione, może nawet zżarte przez
grzech, przez zranienia doznane od ludzi, przez nasze złe wybory… A że Jezus,
że Bóg chce pełni życia dla każdego z nas, to mówi dziś: a weź daj mi połatać twoje
rozklekotane serducho!
Żeby Bóg uzdrowił Twoje serce, to Ty Go tam musisz wpuścić. Tak się
czasem na różnych nabożnych spotkaniach religijnych mówi: wpuść Jezusa do serca. Brzmi dziwnie, ale chodzi o decyzję. O wolę,
żeby Bóg mi w życiu zadziałał. Klamka do
Twojego serca jest od wewnątrz. Bóg na chama nie wejdzie. Musisz Ty otworzyć.
Połóż dziś swoje serce przy Bogu. Jak żyjesz mentalnością
„JEŚLI”, to przejdź dziś na głębię. Bo plan Boga dla Ciebie to ŻYCIE. PEŁNIA. Pozwól Mu go spełnić.
To było pierwsze kazanie, w którym księdza słyszałam, na dodatek pierwsze moje w tej parafii. Było super, działało na mnie nadal przez kilka dni, a nigdy to mi się nie zdarzyło. Majstersztyk obrazowości i dostępności. Dziękuję, gratulacje.
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo. Cieszę się, że trochę pomogłem :) że On zadziałał :)
Usuńpozdrawiam ciepło :) i zapraszamy w nasze pallotyńskie progi :)