Jezus - mój Pan czy moja "pańcia"?
JEZUS PANEM
Ile ludzi idących za Jezusem, tyle problemów związanych z wiarą. Wiara to nie jest rzeczywistość prosta.
Ks. Tomasz Halik stwierdza:
Jestem przekonany, że dojrzewanie do wiary wiąże się także z przyjęciem i przecierpieniem chwil — a niekiedy i długich okresów — gdy Bóg wydaje się daleki, gdy pozostaje w ukryciu. To, co jest oczywiste i dowodliwe, nie wymaga przecież wiary; wiary nie potrzebujemy w obliczu niepodważalnych faktów, dostępnych siłom naszego rozumu, wyobraźni czy doświadczenia zmysłowego. Wiara potrzebna jest właśnie w chwilach światłocienia, wieloznaczności życia i świata, a także na czas nocy i zimy Bożego milczenia. Jej zadanie nie polega na tym, by ugasiła nasze pragnienie pewności i bezpieczeństwa, lecz by nauczyła nas żyć z tajemnicą.
Idąc za Jezusem, trzeba przygotować się na przygodę. Bo Jezus to nie jest słodziaczek, który
wszystko może mi załatwić, nie jest to
ktoś, Kogo można sobie w ramkę oprawić i jakoś ulizać, ale Ktoś, kto się wymyka z schematów. Jezus – mimo, że tyle o sobie powiedział i wciąż mówi – to wciąż Tajemnica. Tajemnica niezwykle frapująca, pociągająca, intrygująca,
potrzebna. No i czasem ma się z Nim – Tajemnicą różne problemy.
Gdy się walczy o wiarę to pewne rzeczy
trzeba czasem odnowić, pewne problemy z wiarą rozwiązać, żeby nałapać żalu w żagle.
Dzisiaj bierzemy na tapetę kolejny aspekt bycia z Jezusem – nazywania Go
Panem. I tu mamy problem. Bo – mówiąc wprost i na tym mógłbym nawet tę konferencję
zakończyć – uznać Go za Pana oznacza:
oddać Mu kierownicę, zasiąść obok i pozwolić, żeby On rzeczywiście miał nade
mną władzę – czyli wpływ na moją codzienność.
Nie chodzi tu o infantylne (a
często zdarzające się u ludzi religijnych) wyręczanie
się Jezusem, nazywanie wszystkiego „Bożą wolą”, zrzucanie na Niego
odpowiedzialności za swe życie, ale chodzi
o to żeby Mu pozwolić, by Jego wpływ na moje życie przynosił określone reakcje.
Co by była akcja i reakcja.
Bo chrześcijanin, który idzie za
Jezusem, a nie widzi w Nim swego Pana, to taka ciapa jest, a nie
chrześcijanin. Co to znaczy, że On jest moim Panem? Że ma być moim Panem? Że mam
dziś po raz pierwszy/albo kolejny uznać w Nim Pana?
Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. Wszak mówi Pismo: Żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony [ Rz 10, 9+ ].
Decyzja o uznaniu Jezusa za Pana jawi się jako fundament wiary. Póki nie uznam, nie zobaczę w Nim Pana, to
mogę nie doświadczyć Jego mocy. To jest istotne – by był moim Panem. By był
moim odniesieniem każdego dnia. By
On był zasadą mojego patrzenia na świat.
By miał władzę nad moją codziennością.
Bym ja współpracował z Jego władzą.
ROZUMIENIE OKREŚLENIA „PAN”
1. * Rozumienie
świeckie: kiedyś – jak byłem dzieckiem – rozumiałem to w tym sensie, że „pan”
w sensie jak: „pan Kowalski”. Że "Pan" oznacza tytuł. Oczywiście nie o to chodzi.
W rozumieniu zaś czysto świeckim, "pan" oznacza:
władcę, kogoś kto ma całkowitą i nieograniczoną władzę – dobrze to widać na
przykładzie: niewolnik – Rzymianin. Mógł se taki pan z niewolnikiem zrobić, co
chciał. Dalej: pan to ktoś kto ma wpływ
na życie ludzi, i może decydować i
zmieniać sytuację swoich poddanych. Życie cesarzy, króli, dyktatorów i im podobnych doskonale to obrazuje.
2. * Rozumienie
w ST: to Bóg objawia swoje
Imię Mojżeszowi – Jestem który jestem (Jahwe). Żydzi tak bardzo otaczali to
Imię czcią, że nie mieli śmiałości go wymawiać (jeden z moich braci, który
studiował nauki biblijne, mówi, że to jest wciąż aktualne i tyczy się też
chrześcijan: że to tak święte Imię,
żeśmy niegodni Go wymawiać). Zastępowano więc to imię pewnymi zamiennikami: np. ADONAI, co na grekę tłumaczy się potem jako KYRIOS – czyli PAN.
Zanurzając się w ST można zobaczyć, że Pan oznacza:
Zanurzając się w ST można zobaczyć, że Pan oznacza:
a. Imię, określenie, tożsamość Boga;
b. Boga, który ocala, ratuje, podnosi, wyzwala
(wszak objawienie Imienia dokonuje się w czasie niewoli egipskiej);
c. Tego, który panuje nad sytuacją, który trzyma
rękę na pulsie, „zna się”, ogarnia;
d. Tego, który okazuje swoją moc nad innymi władcami (vide:
faraon);
3. * Rozumienie w NT: święty Paweł nieraz nazywa Jezusa Panem,
sam Jezus nawiązuje do tego
chociażby w Ewangelii Jana, kiedy mówi do Żydów: Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach
swoich" [ J 8, 24 ]. Jezus poza
tym, że był człowiekiem, który czasem miewał katar i potrafił przywalić stopą w
futrynę drzwi, był też w pełni Bogiem, który ma władzę. Ta władza przejawia się chociażby w takich
sprawach jak:
a. Władza nad
światem, materią - > Jezus ucisza burzę, rozmnaża chleb, przemienia
mineralną w wino;
b. Władza nad
rzeczywistością duchową - > Jezus nie ma problemów z tym, żeby przywalić
w gębę złemu duchowi (liczne egzorcyzmy), nie ma również problemu z wejściem w
ludzkie serducha – kłębowisko myśli i uczuć (Mt 9, 1-8 – znajomość ludzkich
myśli; „sam dobrze wiedział, co siedzi w człowieku”);
c. Władza nad
chorobami - > liczne uzdrowienia: te mniej i bardziej spektakularne. To też
pokazuje władzę Jezusa nad rypniętą ludzką biologią – wtedy i dziś (bo cuda
"uzdrowieniowe" wciąż się zadziewają).
U Mateusza Jezus mówi wprost: „Dana mi jest wszelka
władza w niebie i na ziemi” [ Mt 28, 18 ]. On mówi wprost: ogarniam
wszystko. Nie ma nic, co mogłoby Mnie zaskoczyć. On po prostu zawsze ma coś do powiedzenia i zrobienia
– to że dziś tego czasem nie doświadczamy, to sprawa inna.
O tym jednak później.
JEZUS JAKO MÓJ PAN
Ja chyba jestem jakimś dziwnym księdzem. Bo bardzo nie lubię pewnych księżowsko-kościółkowych klimatów. Bardzo mnie
mierzi klerykalizm, głupota
niektórych księży, nie-człowieczeństwo księży, jakieś wchodzenie w dziwne tony. To widać czasem chociażby w sposobie
gadania. Wkurza i irytuje mnie też kościelny
język. Jakkolwiek piękny, to często niezrozumiały, nadęty. W ten język wpisuje się też
nasze określenie: „Pan”.
Boże, jakie to jest oklepane, niestety.
Czasem na różnych spotkaniach charyzmatycznych
ludzie pełni egzaltacji mówią: „Jezus jest Panem, oł je”. Mówimy w codzienności: „Pan Jezus”, „Pan Bóg”, jakby lepiąc Mu
jakąś etykietę. I takie mam wrażenie, że często
za tymi słowami wiele nie stoi.
Czy jak mówisz: „Jezus JEST moim Panem”, to rzeczywiście to to oznacza?
Jak to jest u Ciebie? Weź pomyśl. Bo za
tym zdaniem musi iść konkret, o tym jeszcze za chwilę. Czy dzisiaj Jezus jest Twoim Panem?
To jest ważne. Bo jak nie jest, to kicha. Jezus może
naprawdę zrobić wszystko w Twoim życiu (może nie zawsze według Twego "widzi mi-się"), ale często jest hamowany
przez Twoje nie uznanie Go jako Pana. On na siłę nie wchodzi. Na siłę nie
uzdrawia. W Ewangeliach widzimy, że On nikomu na siłę życia nie układał. Nie
miał problemu żeby odwrócić się na pięcie i odejść od pysznych faryzeuszy. Ale
pomagał, gdy ktoś naprawdę chciał.
On naprawdę jest Panem, i może zapanować NAD KAŻDYM aspektem Twojego
życia. Tylko tu jest problem: Twojej zgody. Czy chcesz? A my często nie
chcemy, bo się… boimy. Bo jak Mu się
pozwoli zapanować, to nie daj Boże, On coś zrobi. To mi może poprzestawia życie. To jest w ogóle niesamowite, że my czasem żyjemy w totalnym gnoju, i niby
chcemy pomocy, ale nie chcemy. Bo nam dobrze w naszym smrodku. A wyjście z niego wiąże się ze zmianą. Czasem ludzie boją się uznać Jezusa za
Pana bo się podświadomie boją, że ich Jezus rypnie jakim krzyżem (bo
przecież – co to za głupota w ogóle jest – kogo
Bóg miłuje, tego krzyżuje). Że karze cierpieć. Bzdura. Cierpienie może
pojawić się jako efekt uboczny pójścia pod prąd za Jezusem, a nie jako element
Bożego pakietu uszczęśliwiania.
Czy więc dzisiaj: chcesz Go obrać za Pana?
A jak chcesz, czy wiesz co to znaczy? Z czym to się wiąże?
EFEKTY UZNANIA JEZUSA ZA PANA
1. Panowanie
Jezusa to służba. Uznanie Go za Pana nie oznacza, że będziesz Mu myć nóżki,
albo chodzić zmizerniały w codzienności. Że trza będzie iść na księdza,
wyjechać na misje do Ugandy czy coś. Gest
z Wieczernika pokazuje na czym polega panowanie Jezusa - > że On się zniża
do Twojego mizernego poziomu i z tego poziomu chce Cię podnieść, bo ma do tego władzę i możliwości.
Bo jest silniejszy. Bo przychodzi z
góry, co by Cię z dołu wyciągnąć. Niesamowity jest ten Wieczernik – Bóg myje
brudne, śmierdzące, może z długimi paznokciami – stopy. I Mu to nie
przeszkadza. Ja bym chyba tak nie mógł teraz umyć nóg jakiemuś przysłowiowemu „żulowi”.
Bym się chyba nie przemógł. A Jezus by się nie brzydził. W ogóle - On myje Twoje brudy byś żył dobrze, każdego dnia.
A więc
po pierwsze: NASZ PAN CI SŁUŻY I WALCZY
O CIEBIE.
U Izajasza czytamy:
U Izajasza czytamy:
Kiedy przychodzą trudności, Twój Pan staje za Tobą i walczy. Wręcz rzuca się na pysk Twoim przeciwnościom. Jego panowanie to: WALKA O CIEBIE, A NIE PRZECIWKO TOBIE.Jak bohater posuwa się Pan, i jak wojownik pobudza waleczność; rzuca hasło, okrzyk wydaje wojenny, góruje męstwem nad nieprzyjaciółmi [ Iz 42,13 ].
2. Panowanie Jezusa jest inne niż to świeckie, światowe. Twój szef, przełożony, rodzic, może Cię uciskać i czasem "schamić". Ale Jezus ma inaczej.
„Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,25—28).
I jeszcze:
Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: «Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców». [ Mk 11, 15+ ]
Jego panowanie
polega – poza służbą – na tym, że On
robi Ci porządek w życiu. My jesteśmy
takimi życiowymi bałaganiarzami. Komplikujemy
sobie życie. Tyle nie ogarniamy. Tyle nas przytłacza, tyle niepotrzebnych
rzeczy. A Jezus jako PAN potrafi
poprzestawiać – za Twoją zgodą i współpracą – Twoje priorytety. Poukładać życie.
Ja jak patrzę na siebie wstecz, sprzed dajmy na to, ośmiu lat, to widzę, ile On
mi pomógł poukładać. Poszedłem na terapię – do ludzi bardzo wierzących – i też
z tą pomocą poukładałem – siebie, swoje emocje, wspomnienia, rany,
przyzwyczajenia, lęki, relacje. Naprawdę się da. To czasem boli – i to jak! Ale warto.
A więc: jako PAN JEZUS JEST GORLIWY W UPORZĄDKOWANIU
TWOJEGO ŻYCIA.
3. Panowanie Jezusa to nowa rzeczywistość.
To zaproszenie do wejścia w coś totalnie
innego. W inną optykę patrzenia na siebie i świat.
Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? Odpowiedział Jezus: Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. [ J 18, 33+ ]
Kiedy pozwala Mu się panować, to On pomaga inaczej spojrzeć na
codzienność. Zobaczyć, że jest coś
więcej poza: pójściem do pracy, wychowaniem dzieci, przytuleniem męża,
katechezą, chorobą, smutkiem itd. Uznanie
Go za Pana „otwiera gały”. Człowiek zyskuje nowe perspektywy. Widzi się, że nawet coś z pozoru dennego, przegranego, może stać się kolejną szansą.
Ja przez wiele lat w swojej chorobie i związanych z nią perypetiach, w trudnych
relacjach, w porzuceniu przez ojca – nie widziałem żadnego sensu.
To był mój kwas. Moje przekleństwo. Po latach
– dzięki Jezusowemu światłu, panowaniu, widzę, że w tym sens jest. Nie, że Jezus chciał bym cierpiał. Ale chciał
bym z tego coś wyniósł, jeśli już się wydarzyło.
Tu jeszcze jest aspekt Bożej zazdrości. Bóg
jest o Ciebie zazdrosny, wiesz? Ale nie jak mąż, dziewczyna, ale jak Bóg. Boża zazdrość to nie uczucie, to postawa:
Bóg nie potrafi znieść, gdy w Twoim życiu panuje grzech. Bo wie, że
trudno się wtedy przebić. Boża zazdrość
polega na tym, że On mówi: „ej, weź zostaw tego grzecha, to cię niszczy. Dawaj do
mnie. Jestem lepszy. Mogę naprawdę cię uszczęśliwić!”.
Ta Boża zazdrość to ciągłe Boże staranie, aby Twoje życie było dobre. Abyś był wolny. Odciążony
od grzechu. Jak bardzo Mu na tym zależy,
widać na krzyżu. Aż normalnie dał się zabić. Boża zazdrość to zazdrość,
która kocha. Na maksa. Bez względu na wszystko.
4. Co to znaczy, że jest Panem, widać w Psalmie
23. Weź go sobie dzisiaj przed snem, jutro, poczytaj, posiedź z nim. Ten psalm
pokazuje, że On jako Pan:
a. Pozwala cieszyć się życiem;
b. Pomaga odpocząć,
złapać dystans do tego, co się
dzieje, uwalnia, oczyszcza, pomaga oddychać pełnymi płucami;
c. Kieruje Cię po dobrych drogach, jest najlepszym GPS’em, który nigdy Cię nie wprowadzi w pole; który wie, jak Cię uszczęśliwić, bo Cię najlepiej
zna;
d. Daje odwagę
przed złem, bo się wie, że On stoi obok; pokazuje, że nie ma takiej sytuacji,
która może Cię przerosnąć;
e. Dodaje otuchy,
zawsze w inny sposób, w taki jakiego teraz potrzebujesz. Czasem po prostu –
kiedy się zatrzymasz i z Nim pogadasz – uspokoi Ci serce. Czasem zrobi jakiś
wielki cud. Czasem postawi ważnego człowieka obok. Czasem spełni jakieś
marzenie;
f. Troszczy się
o Twoje potrzeby. Niesamowite są świadectwa ludzi, którzy mówią, że odkąd Mu
zaufali, niczego im nie brakuje (sprawa np. dziesięciny);
g. Jest obok,
nawet jak ludzie Cię już nie rozumieją, kaleczą, oskarżają;
h. Okazuje Ci
miłość i wsparcie – też zawsze
tak, jak tego potrzebujesz;
i. Jest zawsze blisko.
Po prostu. Może czasem tego się nie czuje, ale to nieważne.
JEŚLI
Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. Wszak mówi Pismo: Żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony.
Uwierz. I to wyznaj. Dzisiaj. Słowem. Codziennym
zdaniem, jak się zwleczesz z łóżka. I daj
sobie i Jemu czas. To nie działa,
jak za dotknięciem magicznej różdżki. Potrzeba trochę czasu, żeby Jezusowe panowanie przeorało i pozasiewało Ci serce. Weź
Mu mów codziennie: „jesteś Panem. Moim. MOIM”. Jak to mówił św.
Augustyn: „Raz wybrawszy, ciągle
wybierać muszę”. Weź dzisiaj zacznij. Warto. Naprawdę!
+
Tak i Amen. Mocne słowa poparte Słowem Bożym, które jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż miecz obosieczny! Pozdrawiam. Niech Ci Pan błogosławi!
OdpowiedzUsuńDziękuję! I Ciebie niech błogosławi ;)
UsuńDziękuję za piękny tekst!! Zgadzam się z tym że gdy przyjmiemy Jezusa jako swojego Zbawiciela ma się dystans do życia i do przeszłości własnej. Nic nie dzieje się bez powodu. Przez wydarzenia z Jezusem uczę się pokory, pracy nad własnymi wadami i grzechami. Człowiek staje się uczynny wobe swojej wspólnoty i jest się uczciwym wobec siebie i innych. To jest moje świadectwo po przyjęciu Jezusa do swojego życia tzn uznania Go za Pana. I też bałam się wcześniej że jak przyjmę Jezusa to wyśle mnie do zakonu itp. I zerwie moją znajomość i miłość... czasami nachodzą mnie myśli gdyby tak większość społeczeństwa uznałoby Jezusa za swojego Pana i zaprosili Go do swojego życia nie byłoby tyle zła, nienawiści i niesprawiedliwości... Magda
Usuńto prawda...
Usuńpozdrawiam :)