Weź wyluzuj, no!





 Mateusz 6,24-34
[ homilia z okazji roku działalności Fundacji "Ster na Miłość" ]

Wiecie, to że dzisiaj celebruję Eucharystię u Jezuitów na Rakowieckiej jest dla mnie bardzo wymowne i ważne. Bo zaraz obok jest taki ośrodek terapeutyczny „Inigo”, do którego przez dwa lata chodziłem na terapię. Dwa lata w seminarium, w czasie których zakasałem rękawy i wziąłem się za swoje rozwalone klocki. I te dwa lata pokazały mi bardzo istotną rzecz: ŻE WARTO. Że warto o siebie walczyć. Że warto próbować i rzeczywiście zmieniać coś w życiu swoim i w środowisku, w którym się funkcjonuje. Że warto czasem totalnie w ciemno wleźć w coś nowego i dać się zaskoczyć. Że warto robić dobrze.

Taki trochę onieśmielony do Was mówię, bo czuję powagę i podniosłość chwili. Wy wiecie, że warto. Wy – darczyńcy i współpracownicy Fundacji „Ster na Miłość”, wiecie, że warto robić dobro. Że nawet przez małe rzeczy, małe pierdółki czasem, można wiele zmienić. Że warto swoje życie nastawić na Miłość. Bo wtedy to ma sens, nasza codzienność. I wiecie co? Dobrze, że jesteście. Mówię to jako chrześcijanin, jako ksiądz, jako przyjaciel Waszej Fundacji i jako przyjaciel Isi i Konrada, „szefów” Steru. To jest bardzo uskrzydlające, Was tu widzieć!

Boże Słowo dzisiaj też mówi, że warto. Że warto dobrze żyć i jest to możliwe, bo Bóg się o nas troszczy. Idealne są te czytania do tego spotkania. Bo jest w nich przesłanie: warto się troszczyć o innych i siebie, bo przede wszystkim Bóg troszczy się o mnie. Naprawdę, Bóg dobrze wie, czego Ci dzisiaj potrzeba. Jak masz dziś doła – On dalej kocha i się troszczy. Masz radość – to tak samo. Czy świętość czy grzech – On się troszczy. Bóg wie, że warto się o Ciebie zatroszczyć i w konkretach Ci to pokazać.

Bóg się o Ciebie troszczy. Szalenie. Nawet, jak czasem tego nie widzisz, czy nie czujesz.

Na czym polega Boża troska? No nie na tym, żeby walnąć się na wyrko i wywalić brzuszek do góry. Boża troska, Boże staranie o mnie, o Ciebie wymaga współpracy (Jezus mówi: "nie troszczcie się zbytnio", a nie: "nie troszczcie się w ogóle"). Nasz Tato dobrze wie, czego nam potrzeba. Ale żeby to się zadziało, konieczna jest Twoja zgoda i współpraca. 

Żeby Bóg się o Ciebie dobrze troszczył i żebyś to widział, to trzeba się zdecydować na pewien konkret: totalne, 100 % rzucenie się w Jego ręce. Totalne oddanie sił i priorytetów Jemu. Nie można mieć dwóch panów. Bo się człowiek rozjedzie i zrobi duchowy szpagat.
 
Nie można się Boga puszczać, jak i nie można w ogóle się puszczać dla czegoś/kogoś innego niż On. Nie warto. To, że to działa – trzymanie się Go, pokazuje ta Fundacja i w ogóle życie ich założycieli. Isię i Konrada znam od paru lat, poznaliśmy się „przypadkowo”. Ich codzienność jest żywym dowodem, że jak się Bogu zaufa – mimo, że to czasem boli – to się dzieją cuda, większe i mniejsze. Ile mieli trudności z przygotowaniem tego dnia – sami wiecie, a jak nie, zapytajcie. Ale dali radę. Bo On z nimi działa. 

My mamy bardzo pokręcone codzienności czasem. Ja Was – kochane ludziska – w sumie nie znam, ale pewnie macie wiele na głowie. Są tu pewnie studenci, są pracownicy. Może już się zarzynasz w pracy w wielkiej korpo. Może w domu jest nie tego. Może masz w serduchu ciężar. I w tym wszystkim On Ci dziś mówi: „Ufaj!”. Jezus mówi wprost: „weź wyluzuj. Nie spinaj się tak. Nie biegaj. Weź się nie zamęcz, szkoda życia”. Z zaufaniem Jezusowi mamy problem, ale trzeba próbować. Pozwolić sobie na myśl, że nie wszystko ode mnie zależy. Że On wie, jak o mnie zadbać. Że jestem mega ważny. 

I tak na koniec: A co jeśli tego nie doświadczasz? Że On jest i się troszczy? Może to dlatego, że służysz komuś innemu, tylko nie Jemu. Pomyśl, co jest Twoim bożkiem? Co Ci dziś zabiera miejsce w serduchu? Co jest Twoją kochanką, dla której się puszczasz… Jezusa? 

To musi być dzisiaj konkret – zdecydować się na służbę Jezusowi, bycie z Nim. Bo tylko z Nim warto. Szczególnie kiedy będzie trudno. Bo teraz jest Msza, jest miło, za chwilę rozdanie nagród, będzie tort i w ogóle miło. Ale przyjdą zmagania. I wtedy to szczególnie trza być z Jezusem i słyszeć, jak mówi: „weź wyluzuj!”. 

Idź w życie. Idź w codzienność. I weź się nie bój. On się o Ciebie troszczy tak, że hej!

+


Służenie Bogu i podporządkowanie się dobrom materialnym wykluczają się. Jest to bowiem już dwóch panów. Należy wybrać jednego, który zapewni nam bezpieczeństwo. Służba Bogu wyklucza służenie dobrom ziemskim. Służenie Bogu podzielonym sercem jest niemożliwe.

Człowiek powinien wybierać: albo będzie służył Bogu jako wolny, albo mamonie jako niewolnik. Służąc mamonie doprowadza się do sytuacji, w której posiadane pieniądze zaczynają posiadać jego, jego życie. Służyć mamonie oznacza również, być do niej przywiązanym, uzależnionym, być własnością mamony. Posiadane dobra zaczynają posiadać człowieka, a tym samym kierować nim, manipulować, sprawować władzę nad człowiekiem. Taką sytuację nazywamy materializmem. Jest to niereligijny sposób życia. To służba bożkowi, nie zaś Bogu żywemu i prawdziwemu.

Mamona nie uwalnia człowieka, lecz go zniewala. Nie można być uczniem Jezusa i ulegać mamonie. Pieniądze nie są zagrożeniem dla człowieka, lecz służba im. Ona prowadzi do zniszczenia wartości, którymi człowiek powinien się kierować. Nie można zatem być częściowo uczniem Jezusa, a równocześnie podlegać władzy tego, co materialne. [ o. J. Pierzchalski SAC ]

Komentarze

Popularne posty