deprecha a Jezus



Mateusz 11, 25-30

Wygooglowałem sobie taką informację: „Depresja znajduje się na czwartym, po bólach kręgosłupa, anemii i chorobach płuc, miejscu wśród najbardziej powszechnych chorób. Do 2020 r. wysunie się na drugą pozycję , a do 2030 roku na miejsce pierwsze (źródło: KLIK)”. A w tym momencie 350 mln osób na nią cierpli. I pomyślałem sobie: wow! To jest problem. Potem pomyślałem sobie: skąd to się bierze, że „pół świata” żyć nie chce albo nie potrafi?

I sądzę, że jedna z odpowiedzi brzmi: źle lokujemy nasze nadzieje i energię; bo niewłaściwie ustalamy swój cel życia. Szukamy, biegamy i nie znajdujemy. Wklepujemy w nasz życiowy gps złe współrzędne i lądujemy w "krzokach". W końcu, nakładamy na siebie zbyt ciężkie i zakłamane jarzmo.

W tym niedzielnym Słowie porusza mnie to Jezusowe jarzmo. Że ono przynosi pokój i szczęście, inaczej niż to wszystko wokół. Czym jarzmo jest – tak ogólnie mówiąc – wiemy: taki drążek, który nakładano na przykład na woły, co by je łączyć razem, dla łatwiejszej pracy. W Ewangelii Mateusza pod terminem jarzma zaś można widzieć wydarzenia Starego Testamentu (jarzmo niewoli w Egipcie), jarzmo Prawa (różne przepisy), które zostały nałożone na ludzi dla ich wychowania, ale z czasem stały się czymś uciążliwym. Wystarczy popatrzeć na uczonych w Piśmie i te wszystkie ich polemiki z Jezusem. No i po trzecie, jarzmo to też coś pozytywnego: to jest pewna wytyczna, pewna mądrość, która ma nami pokierować w dobrym kierunku (sam Dekalog chociażby).

No i Jezus też nam to jarzmo proponuje. Ale nie po to, żebyśmy byli jak bezmózgie woły, które mają łazić w kółko, skute ciężkim sprzętem, ale po to żebyśmy byli wolni i szczęśliwi. Czym ono jest? Całą Jego nauką i Nim samym. Jezus mówi wprost: „chcesz w życiu w końcu odnaleźć pokój? Chcesz odetchnąć? Poczuć, że żyjesz i że jest dobrze, pomimo, że czasem burza Cię w życiu pierdyknie? To weź się na Mnie zgódź. Przyjmij moje patrzenie. Moją naukę”.

Przyjąć jarzmo Jezusa to znaczy żyć Ewangelią, tak na serio. I to życie Ewangelią daje pokój. Bo człowiek się już tak nie pulta, nie skacze, nie histeryzuje. Szczera relacja z Jezusem uwalnia od wszystkich smętów, które chcą nas zniszczyć. Nie jako „opium dla ludu”, ale jako efekt bliskości z tym, który może wypełnić pustkę w sercu człowieka.

Jeśli więc masz w życiu doła, weź Jezusa. On ten dół zasypie piaskiem swojej łaski. Jeśli chcesz w końcu odetchnąć, szukaj i znajduj Jezusa: w sakramentach, w Słowie, w modlitwie, w dobrych przyjaźniach, we wspólnocie Kościoła. A przynajmniej weź chociaż spróbuj. Spróbuj żyć Jezusem.

Wtedy będzie dobrze, bardzo dobrze.

+

No i jeszcze kapitalny komentarz O. Józefa:


Jesteśmy wołani, aby przyjść do Jezusa. Chodzi nie o wybranych, lecz wszystkich. Przed Bogiem nie ma równych i równiejszych. Doświadczamy obciążenia a przez to utrudzenia ciężarem przeżyć. Przeżycia codzienne są trudne, a nawet wydają się być ponad nasze siły. Jezus chce dać nam wytchnienie. Dokonuje się to przez bycie blisko Niego. Patrzymy wówczas Jego oczyma na nasze utrudzenie, na to, co nas obciąża. Ważne jest to z jakiego miejsca patrzymy na siebie. Trzeba niejako stanąć z boku i popatrzeć na to z czym się zmagam. Ale najpierw "przyjść do Jezusa". Z Nim patrzeć na obciążenia własnego życia.

Wytchnienie daje patrzenie z Jego perspektywy, z Jego miejsca. On pozwala patrzeć sercem na mój trud. Skupiamy się na obciążeniach nie dbając o wytchnienie. Bez wytchnienia będącego darem Jezusa, przeżywanie obciążeń może sprowadzać myśli zniechęcenia i rozpaczy. Odpoczywajmy, gdy patrzymy na siebie tak, jak On patrzy na nas. Czyli jak? Z miłością. Patrzenie z miłością na siebie powoduje, że to, co robimy, wzmacnia nas, nie zaś osłabia w duchu.

Jezus jest łagodny i pokorny. Chce, byśmy przyjęli na siebie jego jarzmo. Ono jest inne od naszego. Niesienie Jego jarzma ma cel -  wypełnienie woli Ojca. To jarzmo nie ciąży, ponieważ jest dla Ojca. Wszystko, co Jezus czyni dla Ojca jest w mocy miłości. Nie sam to czyni, ale jest z Nim Ojciec i Duch Święty. Nie mamy często œświadomości, nie odczuwamy tego, że w tym, co nas obciąża jest z nami Ojciec i Syn i Duch Święty. Nie mamy jasnego celu, czyli pragnienia wypełnienia woli Ojca. To pragnienie jest "pokarmem".

Wziąć jarzmo Jezusa. Jesteśmy Jego braćmi, sługami, przyjaciółmi, uczniami. Niosąc Jego jarzmo, które stało się naszym, trzeba się uczyć Jego życia, wsłuchiwać się w rytm pulsowania Jego Serca. W Nim są pragnienia, dążenia, tęsknoty, sposób widzenia i rozumienia rzeczywistości. To daje odczucie życia w ciszy i prawdzie, czyli pokorze. Tak możemy odpoczywać w Jezusie. Uczyć się Jego, to pozwolić wprowadzić się w ciszę i pokorę Jego Serca. Smakować w ciszy, radować się prawdą, odpoczywać. Wówczas Jego jarzmo jest nieuciążliwe.

Określenie "słodkie jarzmo" właściwie nic nie wyjaśnia. To jarzmo jest nieuciążliwe, nie stanowiące dla nas obciążenia, które mogłoby zniechęcać, skupiać nadmiernie uwagę na obciążeniu, nie zaś na tym, dla którego je znosimy. Wszystko jest lekkie dla tego, kto kocha. Miłość zmienia jakość odczuwania tego, co jest ciężkie, co stanowi obiektywnie trudne zadanie do spełnienia. [ źródło: KLIK ]

PS. Warto doczytać Lectio Divina: KLIK.

Komentarze

Popularne posty