rozwałka
Łk 21,5-11
Ostro ten Jezus dzisiaj mówi. Ale jakże potrzebnie.
To jest Ewangelia o zgubnym samozadowoleniu. Stoją sobie ludzie,
patrzą na świątynię (która przecież dla Żydów była tworem mega ważnym – bo symbolem
Bożej obecności, ich wolności, historii, poczucia wartości), i są zadowoleni. I
to jest nawet normalne. Ale w tym zadowoleniu jest wielka szczypta pychy. Mam
wrażenie, że oni tak sobie stoją i nic więcej nie chcą. Stoją i podziwiają.
A w to zadowolenie wchodzi On i mówi, że będzie rozwałka. I
rzeczywiście – kilkadziesiąt lat później świątynia padnie. Ale Jezus, jak to ma
w zwyczaju, odnosi to też do ducha:
Można trwać w takim
duchowym samozadowoleniu. Coś tam już zdobyłem, się namodliłem, się w
kościele naklęczałem. I sobie to tak podziwiam, jaki to jestem katolik prawy i
piękny. Ale to jest zapatrzenie w coś, co sam tworzę, a nie w Jezusa.
Rozwałka, ta duchowa,
musi przyjść. Ileż to mamy chwil, że nam się nasze misternie układane życie
duchowe wali. Nie rozumiemy tego. Boli. Się wtedy krzyczy. I nie wie się po co,
to wszystko.
Ano po to, żeby
powstało coś nowego. Jezus czasem
coś mi rozwali, żeby w moim życiu pojawiło się jeszcze więcej prawdy. Śmiem
twierdzić, że kiedy chrześcijanin jest nim bardziej z nazwy, kiedy obrzuca się
masą rytuałów i skostniałych form, w to wchodzi Bóg i rozwala. Bo się serce zakryło. Tak czasem może
być.
Warto w związku z tą Ewangelią dzisiaj popatrzeć z
otwartością na te chwile, kiedy mi się życie/duchowość/świętość/plany/wszystko wali.
To też jest po coś. Coś się musi zawalić, żeby zbudowało się nowe. Istotne,
żeby w czasie wjazdu Jezusowego buldożera przy Bogu trwać. Nie uciekać. Zostać.
Gadać z Kierownikiem budowy mojego serca i szczęścia. Kłócić się może czasem,
ale zostać.
No.
*
Jestem przekonany, że
dojrzewanie do wiary wiąże się z przyjęciem i przecierpieniem chwil - a
niekiedy i długich okresów - gdy Bóg wydaje się daleki, gdy pozostaje w
ukryciu. To, co jest oczywiste i możliwe do udowodnienia, nie wymaga przecież
wiary; wiary nie potrzebujemy w obliczu niepodważalnych faktów, dostępnych
siłom naszego rozumu, wyobraźni czy doświadczenia zmysłowego. Wiara potrzebna
jest właśnie w chwilach światłocienia, wieloznaczności życia i świata, a także
na czas nocy i zimy Bożego milczenia. Jej zadanie nie polega na tym, by ugasiła
nasze pragnienie pewności i bezpieczeństwa, lecz by nauczyła nas żyć z
tajemnicą [ ks. T. Halik ]
Coraz częściej zamieniamy naszą wiarę na wiedzę o Jezusie, A to w chwilach " rozwałki" nie wystarczy. Pozdr
OdpowiedzUsuń