gorączki i bolączki
Marek 1, 29-39
Dobry dotyk sprawia, że żyje się lepiej. Żadne to wielkie odkrycie,
aczkolwiek sprawa istotna. Myślę, że każdy z nas ma to doświadczenie, że jak się
człowiek obraca w towarzystwie osób sobie bliskich, jeśli ma z nimi dobre,
fajne relacje, jeśli się człowiek przytula – to jest jakoś tak łatwiej.
Ba, bliskość to czasem nawet kwestia przetrwania:
Liczne badania pokazują, że dzieci, które są pozbawione ciepła i
kontaktu fizycznego rozwijają się znacznie gorzej niż te, których potrzeba
bliskości zostaje zaspokojona. Już na początku XX wieku pewien lekarz Johns Hopkins zauważył, że brak
dotyku zmniejsza szansę niemowląt na przeżycie. Odkrył, że w sierocińcach,
w których koncentrowano się jedynie na potrzebach fizjologicznych trafiających
tam noworodków, większość z dzieci nie dożywała nawet roku.
Maluchy, które nie są przytulane, mimo zapewnienia im odpowiedniej
diety i warunków, często cierpią na infekcje dróg oddechowych niewiadomego
pochodzenia, nawracające gorączki, nie przybierają na wadze- wykazały badania
przeprowadzane na oddziałach szpitalnych na przestrzeni trzydziestu lat. [ ŹRÓDŁO ]
Mówię o tym, bo coś takiego się
dzieje dzisiaj w Ewangelii: Jezus
pokazuje, że chce być blisko człowieka, szczególnie tego, który doświadcza
różnego rodzaju bolączek i gorączek. Bóg
jest Bogiem bardzo zatroskanym o „formę” swoich dzieci.
Ujmuje mnie bardzo ta scena: Jezus dotyka teściowej Szymona, która
zmaga się z gorączką i ją z niej wyciąga, wszystko uspokaja swoim dotykiem,
swoją mocą. W języku biblijnym gorączka jest
znakiem jakiejś kary, którą człowiek ponosi za swoją niewierność wobec Boga;
jest znakiem cierpienia, którego człowiek doświadcza, kiedy oddala się od Boga.
Gorączka to obraz jakiegoś trudnego
doświadczenia, które sprawia, że człowiek opada z sił, marnieje, pada do łóżka.
Zresztą – mamy teraz epidemię różnych gryp, więc wiecie, jak to wygląda.
Może człowiek chorować na gorączkę ducha – kiedy po prostu życie
nie jest takie, jakie być powinno. A Bóg chce żeby życie było dobre. Dlatego On
do tego wchodzi ze swoją mocą, którą wyraża przez dotyk. On nie jest kimś obcym i dalekim, ale jest Bogiem wielkiego
miłosierdzia i serdeczności.
Spróbuj popatrzeć dzisiaj w takim kontekście na swoje życie, na to, co jest w
nim jakąś gorączką, doświadczeniem porażki, samotności, grzechu, nałogu,
zranienia. Każdy z nas ma coś takiego. Może dzisiaj ktoś z nas siedzi w tej ławce
i aż płonie z powodu bólu, który
jątrzy się w jego sercu. Albo może z powodu wstydu. Może jest tutaj między nami
ktoś taki, jak Hiob, który w pierwszym czytaniu woła dzisiaj:
Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. Położę się,
mówiąc do siebie: «Kiedyż zaświta i wstanę?» Lecz noc wiecznością się staje i
boleść mną targa do zmroku. [ Hi 7, 1+]
Jeśli tak dzisiaj mam, to warto
pomyśleć, że Jezus może z tym coś zrobić.
Wystarczy się zwrócić w Jego stronę.
A jak to zrobić? W sumie bardzo prosto: Boga
dotyka się wręcz namacalnie w czasie Mszy, w czasie Komunii Świętej, wszak
wierzymy że w Niej jest On, a nie suchy chleb. Kiedy dzisiaj pójdziesz do
Komunii, powiedz Mu: „ugaś mi płomień mojego bólu, pomóż mi, tak bardzo Cię
potrzebuję”. A jeśli nie możesz z jakiegoś powodu przyjąć Komunii Świętej, to w
czasie całej Mszy Mu tak wołaj. Wołaj w ogóle ciągle. Twoja modlitwa, a Jego słuchanie też jest dotykiem.
Jezus nie boi się ludzi chorych, odrzuconych, pogardzanych,
obrzydliwych. On uwielbia takich ludzi, każdego w ogóle. Jezus nie boi się dotykać mojego
cierpienia. On chce mnie podnosić. Ale to ode mnie dzisiaj zależy czy Mu
pozwolę się dotknąć. A warto. Bo On może wszystko.
Kiedyś wydawało mi się to irracjonalne, że Bóg może nas "dotykać". On jednak udowodnił mi, że się myliłam. Fantastycznie, że się myliłam. "Miłość ma imię. (...)"
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga przypadkiem. I tak bardzo potrzebowałam to przeczytać! Od dłuższego czasu oddaję Mu to wszystko co sprawia, że słowa Hioba mogą być i moimi. Ciągle czekam, ale wiem że wszystko jest w najwspanialszych rękach, które w ciągu chwili mogą zmienić wszystko - muszę tylko zaufać że wiedzą, która chwila jest właściwa.
OdpowiedzUsuńOd poniedziałku strasznie potrzebowałam odpowiedzi, jakiegoś słowa od Niego, prosiłam, czytałam czytania - nic nie trafiło. Poszłam dzisiaj na mszę - na psalmie prawie się popłakałam. Pan jest moim Pasterzem!
Chwała Bogu :-) walcz dzielnie!
Usuń